Wiele nocy
modliliśmy się…Z jakiegoś powodu nikt nas nie słyszał…
I nasze serca stały się pełną nadziei piosenką…Prawie nie zrozumieliśmy…Lecz teraz się nie boimy…Chociaż wiemy, że jest wiele do strachu…Przenosiliśmy góry…Długo przed tym, nim dowiedzieliśmy się, że mogliśmy…Mogą zdarzyć się cuda…Gdy wierzymy…Choć nadzieja jest krucha…Trudniej nas zabić…
I nasze serca stały się pełną nadziei piosenką…Prawie nie zrozumieliśmy…Lecz teraz się nie boimy…Chociaż wiemy, że jest wiele do strachu…Przenosiliśmy góry…Długo przed tym, nim dowiedzieliśmy się, że mogliśmy…Mogą zdarzyć się cuda…Gdy wierzymy…Choć nadzieja jest krucha…Trudniej nas zabić…
Leciałam tak
szybko jak tylko mogłam. Do bazy Autobotów nie było daleko, a jednak droga się
dłużyła. Było już ciemno. Kiedy w końcu dotarłam na miejsce, wydawało mi się,
że zdążyłam. Wszystko wyglądało normalnie. Nie widziałam żadnego Decepticona.
Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu jakiegokolwiek bota. Kiedy udało mi się
dostrzec Arcee i powiedzieć jej o wszystkim usłyszałam wybuch. W jednej ze
ścian bazy była wieka dziura przez którą wchodziły Decepticony. W kilka sekund
rozgorzała bitwa, a ja nie wiedziałam, po której ze stron mam stanąć.
Autoboty
ruszyły do walki. Udało mi się dostrzec walczących Firebreaker’a z
Wheiljackiem, Deadheat’a z Arcee i Shellshock’a z Ultra Magnusem. Nigdzie nie
widziałam Diabli.
Autobótów
było mniej, więc dałam sobie spokój z ukrywaniem się i zaatakowałam decepty.
Nie byli trudnymi przeciwnikami. Zwykłe pionki nie potrafią dobrze walczyć. Z
łatwością gasiłam ich iskry.
Niespodziewanie
ktoś uderzył mnie pięścią w twarz. Cofnęłam się o kilka kroków od napastnika.
Była nim Diabla. Stała przede mną wściekła i pełna nienawiści.
-Wiedziałam,
że w końcu nas zdradzisz! Jeżeli ktoś raz brata się z Autobotami, to już zawsze
będzie stał po ich stronie! Galvatron nigdy nie powinien ci ufać.
-Nigdy was
nie zdradziłam, ponieważ nigdy nie byłam jedną z was! Ruszyłam na fembotkę i od
razu kopnęłam ją w brzuch. Diabla zdołała uniknąć ciosu, a następnie spróbowała
mnie ponownie uderzyć w twarz. Z pewną trudnością złapałam jej rękę, ale ona
szybko uwolniła się i kopnęła mnie w twarz. Wybiła mnie tym z rytmu. Nim
zdążyłam zauważyć była tuż przy mnie. Podrapała moją klatkę piersiową swymi
pazurami, a później złapała mnie od tyłu za szyję i zaczęła dusić.
-Myślałaś,
że zdołasz mnie pokonać? Jesteś nikim. Wszystko co umiesz, umiesz dzięki mnie.
-Nie
wszystko – powiedziałam ze złością i kopnęłam Diablę w kolano. Ugięła się, a ja
uderzyłam ją z łokcia w brzuch i uwolniłam się z uścisku. Fembotka wściekła się
i spróbowała mnie kopnąć, ale uniknęłam ciosu i odpaliłam blaster. Pocisk
trafił ją prosto w brzuch. Diabla upadła na ziemię. Była ranna, ale nie
umierająca – Ten nikt właśnie skopał ci tyłek – po raz ostatni uderzyłam ją w
twarz tak mocno, że stracił przytomność. Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Walka trwała, a Decepticony przegrywały. Czyżby udało na się zwyciężyć?
Niestety
moja radość przeminęła, kiedy przez dziurę wleciał Galvatron. Zauważyłam go
jako pierwsza, ale nie miałam odwagi zaatakować. Bulkhead i Smokescreen ruszyli
na mojego ojca, ale łatwo ich powalił. Nie zabił ich jednak, tylko zaczął się
rozglądać. Jego wzrok zatrzymał się na walczącym z garstką conów Bumblebee. Od
razu ruszył w jego stronę, a ja pobiegłam za nim. Galvatron był coraz bliżej, a
ja nie mogłam go dogonić.
-Bee! –
wykrzyknęłam, ale było już za późno. Bumblebee odwrócił się w moją stronę, a
wtedy mój ojciec wbił swoje ostrze w jego brzuch – Nie! – z mojego oka wypłynęła
pojedyncza, olejna łza. Byłam tak strasznie wściekła na ojca. Jak on mógł?!
Nagle poczułam narastający ból głowy. Uklękłam, ponieważ stawał się nie od
wytrzymania. Jęknęłam z bólu. Widziałam jak ojciec miata ciałem Bumblebee o
podłogę. To sprawiło mi jeszcze większy ból, jednak widok cierpienia
przyjaciela sprawił, że wszystkie moje wspomnienia zaczęły wracać. Czułam, jak
cała moja pamięć wypełnia się wspomnieniami związanymi z rodziną i
przyjaciółmi, ze szczęściem i ze smutkiem. W końcu ból miną, a ja ponownie
byłam Miko Nakadai. Wiedziałam kim jestem. Owszem, jestem córką Galvatrona,
przywódcy Decepticonów, ale jestem też Miko, agentką PA i muszę powstrzymać
ojca.
Podeszłam do
Galvatrona i uruchomiłam blaster. Ojciec patrzył na mnie ze zdziwieniem.
-Jinx…Nie
wiesz co robisz.
-Wiem
dokładnie ojcze. Mszczę śmierć przyjaciela.
-To przez
niego tyle cierpiałem! To on zgasił moją iskrę.
-Nie –
kiwnęłam głową – Cierpiałeś przez swoją arogancję i chciwość. I to ona cię
teraz zniszczy – wycelowałam blasterem w ojca i wystrzeliłam. Pocisk trafił go
w brzuch, nie w iskrę. Jakoś nie byłam w stanie go zgasić.
Decepticony
zaczęły się wycofywać, a Deadheat i Firebreaker zabrali mojego ojca. W tym
czasie Knockout i Rachet zdążyli zająć się Bumblebee.
***
Razem z
resztą botów siedziałam w głównej sali. Czekaliśmy na wieści o stanie Bumlebee.
Było mi tak strasznie wstyd, że nie zdołałam powstrzymać Galvatrona.
Przytuliłam się do Bulkhead’a. Przy nim czułam się bezpieczna. Zerknęłam na
resztę botów. Arcee wtulała się w Wheiljacka, a Smokescreen stał z boku
odwrócony do nas tyłem. Nigdy ich nie widziałam w takim stanie. Ultra Magnus
był smutny, ale dobrze to ukrywał. Prowl natomiast nie spuszczał ze mnie
wzroku. Patrzył ze współczuciem, tak jakby chciał mi powiedzieć, że to nie moja
wina. Ja jednak dobrze wiedziałam, że jest inaczej.
Po jakiejś
godzinie przyszedł do nas Ratchet. Wszyscy momentalnie się podnieśli. Bot nie
bardzo wiedział od czego ma zacząć.
-Udało nam
się go ustabilizować, ale trochę czasu minie zanim dojdzie do siebie –
westchnęłam z ulgą. Nic mu nie będzie – Jeżeli ktoś chce go odwiedzić, to
proszę pojedynczo – Arcee wstała i weszła do pokoju gdzie leżał Bumblebee. Boty
zaczęły ze sobą rozmawiać, a Prowl niespodziewanie mnie przytulił.
-Jak się
czujesz? – zapytał
-Okropnie.
To przeze mnie Bumblebee prawie połączył się z Wszechiskrą.
-Co ty
opowiadasz – uwolniłam się z objęć bota
-Mogłam
zastrzelić Galvatrona, a jednak tego nie zrobiłam.
-Jinx, to
jednak twój ojciec. To zrozumiałe, że się zawahałaś. Przecież go postrzeliłaś i
to porządnie.
-Tak ale… -
musiałam odwrócić się od Prowla by się nie rozpłakać – Kiedy Galvatron zranił
Bee i myślałam, że go zabił, coś we mnie się odezwało. Wspomnienia zaczęły
wracać jak na zwołanie. Przypomniałam sobie wszystkie zbrodnie jakie popełnił
mój ojciec i myślę, że to zadecydowało o mojej decyzji. To był ten impuls o
którym mówił Ratchet – Prowl zmusił mnie do spojrzenia na niego. Chciał mi pomóc,
ale to chyba niemożliwe. Z mojego oka wypłynęła łza, ale on ją szybko wytarł.
-Jesteś dla
mnie najważniejsza i nic tego nie zmieni. Cokolwiek by się stało, dla mnie
zawsze będziesz Jinx, którą poznałem na pustyni i w której zakochałem się od
pierwszego wejrzenia. Nie interesuje mnie to kim byłaś, lub co robiłaś i ciebie
też nie powinno – zbliżyliśmy się – Kocham cię i będę kochał już zawsze. Będę
cię wspierał, pomagał ci, będziesz mogła mi się wypłakać. Ponieważ jesteś moja
i tylko moja – Prowl pocałował mnie, a ja nie miałam zamiaru mu w tym
przeszkodzić. Kocham go i nic tego nie zmieni.
Kiedy bot
zakończył pocałunek, zauważyłam, że wszyscy się nam przypatrują. Nie byli
zdziwieni, czy źli. Byli szczęśliwi. Teraz już dobrze wiedziałam, że to nie
tylko moi przyjaciele. To moja rodzina, a rodzina, trzyma się razem.
O mój boże... to było piękne
OdpowiedzUsuńSerio, aż się popłakałam ze wzruszwnia :')
A to jest u mnie bardzo rzadkim zjawiskiem...
Przez chwilę myślałam że uśmiercisz mi moją kochaną Pszczółkę ❤
Eii... A Arcee co tak się do Wheeljacka klei?
Ja chyba nie zostałam o czymś poinformowana! Wesele też mnie ominęło???
Nic cię nie ominęło, owszem Arcee i Wheiljacka coś łączy, ale na razie nikomu o tym nie powiedzieli (niegrzeczni kochankowie). Nigdy w życiu nie uśmierciłabym Bee. To jeden z moich ulubionych botów :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i miłej nocy
***Niki***