niedziela, 26 kwietnia 2015

Epilog


Wraz z Prowlem siedzieliśmy na dachu jednego z wieżowców Cybertronu. Oglądanie zachodu słońca nadal jest naszym ulubionym zajęciem. Jednak na Cybertronie, zachód wygląda zupełnie inaczej niż na Ziemi. Tutaj niebo jedynie ciemnieje, nie posiada żadnych kolorowych barw. Słońce natomiast jest o wiele jaśniejsze, a kiedy zachodzi, sprawia wrażenie jakby spadało. Dzieje się to tak szybko. Potem, kiedy niebo jest już ciemne, można dostrzec księżyce Cybertronu. To nie jest ten sam zachód, który oglądaliśmy kilka dni przed przyjazdem tutaj, ale ten jest równie fascynujący i piękny. Ale i tak jego największym atutem jest mój ukochany bot siedzący tuż obok mnie.

Prowl złapał mnie za rękę i przyciągnął bliżej siebie. Złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Uśmiechnęłam się, a po moim ciele przebiegł elektryczny dreszcz.

-Jesteś szczęśliwa? – zapytał niespodziewanie

-Nawet nie wiesz jak bardzo. Ty…tylko ty jeden jesteś potrzebny mi do szczęścia.

-Dopilnuję więc, byś już zawsze pozostała szczęśliwa – Prowl ponownie mnie pocałował, a ja znów poczułam się jak w niebie. Ta chwila mogła trwać wiecznie. Kiedy w końcu zakończyliśmy pocałunek, spojrzałam botowi prosto w oczy.

-Zawsze razem? – zapytałam

-Zawsze razem.

Tak więc kończymy naszą historię o Jinx, córce Lorda Decepticonów :D Mam nadzieję, że się wam podobała. Czekam na komentarze ;-) Chcę też dodać, że mam już pięć rozdziałów do nowej Blackstar, a szóśty się pisze ;-) Niestety dziś nie pojawi się rozdział do Transformers Prime Zagłada   :-(   
Na razie to tyle. Pozdrawiam :-)
***Niki***

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział XVI - Wiara


Dwa najważniejsze dni w życiu człowieka to dzień, w którym się urodził, oraz dzień, w którym zrozumiał po co…

Siedzieliśmy w bazie uradowani z naszego zwycięstwa. Nie mogłam uwierzyć, że zdołałam pokonać ojca. Wydawał się taki, nieugięty. A jednak udało mi się. Reszta pokonanych deceptów jest transportowana na Cybertron do więzienia. Jedyne co mnie martwi, to to, że boty wracają do domu. Sama nie wiem, może powinnam polecieć z nimi? Ziemia to mój dom, tu się wychowałam, ale na Cybertronie też spędziłam sporą część życia. Wszystkie Autoboty oczywiście namawiają mnie do powrotu wraz z nimi, zwłaszcza Prowl i Bulk, ale nie mam pewności gdzie jest moje miejsce.

***

Siedziałam razem z Prowlem na skraju naszej góry i przypatrywałam się horyzontowi. Bot trzymał mnie za rękę, a moja głowa była na jego ramieniu.

-Nie chcę, byś tu została – powiedział – Wróć z nami.

-Sama nie wiem Prowl. Ziemia to moje życie.

-Ale Jinx, twoje życie się zmieniło. Nie jesteś już człowiekiem.

-Dzięki, że mi przypomniałeś. Naprawdę, właśnie tego mi było trzeba – wstałam i zaczęłam powoli schodzić z góry. Prowl przegiął.

-Jinx, zaczekaj!

-Spadaj. Wcale mi nie pomagasz. Już wolę sama się zdecydować.

-Jinx! – nie zatrzymując się zmieniłam się w odrzutowiec i odleciałam dość daleko, by bot nie mógł mnie dogonić.

Już sama nie miałam pojęcia co mam robić. W pewnym sensie Prowl miał rację. Nie jestem już człowiekiem, a może nawet nigdy nie byłam. Moje miejsce jest wraz z innymi transformerami na Cybertronie. Dlaczego tylko coś nadal mnie tu trzyma?

-Optimusie, dlaczego nie mogłeś wyznaczyć mojej ścieżki? Sama nie dam rady tego zrobić. Nie potrafię wybrać.

-Nie potrafisz, czy w to nie wierzysz? – niespodziewanie usłyszałam głos Optimusa. Zaczęłam rozglądać się dookoła, ale nikogo nie widziałam.

-Optimus?

-Twój wybór nie powinien kierować się wyłącznie racjonalnym myśleniem, a głosem twojej iskry. Ty jedna możesz wyznaczyć swój los.

-Sama nie dam rady. Masz rację nie wierzę, że potrafię wybrać, nie wierzę w siebie – uklękłam na ziemi, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku – Nie wierzę.

-Jinx. Możesz stracić wiarę w nas, ale nigdy w siebie. Wierzę, że dokonasz prawidłowego wyboru.

Optimus już się nie odezwał. Odszedł. Sama nie wiedziałam, czy jego słowa w czymś mi pomogły. Miał rację, nie wierzę, że potrafię wybrać między ziemią, a Cybertronem. Ale nie bardzo pomógł mi w tym wyborze.

***

Siedziałam w bazie i żegnałam się z botami. W sumie, nie podjęłam jeszcze decyzji. Chyba potrzebuję trochę więcej czasu.

Wszyscy ustawili się przed mostem. Starałam nie patrzeć się na Prowla, ale nie mogłam się powstrzymać. Stał na początku i nadal miał nadzieję, że wrócę razem z nim. Kiedy jednak Ultra Magnus kazał otworzyć most, stracił wiarę i odwrócił się ode mnie. Boty powoli zaczęły wchodzić do mostu, a ja czułam niewiarygodną potrzebę dołączenia do nich. Nie. Nie do nich. Do niego.

-Prowl! – zawołałam chwilę przed wejściem bota do mostu. Nic nie mówiąc podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję – Ty jesteś moim domem i nie mogę cię opuścić – Prowl uśmiechnął się, a następnie mnie pocałował.

-Skrzyżowaliśmy nasze drogi w odpowiednim momencie.
Złapałam Prowla za rękę i oboje weszliśmy do mostu. Nareszcie czułam się bezgranicznie szczęśliwa. Miałam rodzinę, dom, przyjaciół. A to dopiero początek.

piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział XV - Już czas


Są takie chwile w życiu, kiedy zwracamy uwagę na wszystko co mamy. Czasy, kiedy my jesteśmy wszystkim co mamy. Czasy, kiedy dochodzimy do najgłębszych części nas samych. Kiedy wiesz, że musisz dać z siebie wszystko bo nikt inny tego nie zrobi. To w takich czasach dowiadujemy się kim naprawdę jesteśmy. 

Powoli zaczęłam się budzić. Nie bardzo wiedziałam co się stało. Pamiętam, że Galvatron mnie zranił i wyrzucił ze statku. Ale kto mnie uratował?

Powoli się podniosłam, ale rana w brzuchu, choć zespawana, nadal mnie bolała. Zaczęłam rozglądać się dookoła. Miejsce, gdzie się znajdowałam było bardzo zniszczone. Kamienne ściany ledwo się trzymały, a w jednej z nich była dziura ukazująca pusty, kamienny teren. Wokół mnie leżały jakieś zepsute komputery, ale na podłodze widniał znak Autobotów. Chwila moment. Chyba wiem gdzie jestem. Ale czy to możliwe.

-Nasza stara baza – wyszeptałam – Tyle lat – opierając się o ścianę wstałam i powoli chodziłam po gruzach dawnego domu. Prawie dwa lata spędziłam w tej bazie, a ona nadal tu stoi. No, pawie. Nadal jednak nie wiem, kto mnie tu sprowadził. Ten ktoś latał, ale w naszej drużynie nie ma latających botów.

Niespodziewanie usłyszałam czyjeś kroki. Odwróciłam się i wycelowałam blasterem w nieznajomego. Po chwili jednak opuściłam broń i o mało nie zemdlałam.

-To niemożliwe – powiedziałam ledwo słyszalnym głosem. Tuż przede mną stał wielki bot o czerwono – niebieskiej zbroi ze srebrnymi wstawkami. Był bardzo masywny, a z pleców wystawały mu skrzydła – Optimus…ty żyjesz.

-Owszem Miko – odezwał się i już wiedziałam, że to nie przywidzenie – Choć nie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Zostałem ożywiony na kilka megacykli by pomóc wam powstrzymać Galvatrona. Trzynastu Primów zgodnie ogłosiło, że jeśli wypuściłem Galvatrona na Cybertronie, to ja powinienem go teraz powstrzymać.

-Nie mogłeś przewidzieć, że znów będzie chciał zawładnąć Ziemią.

-Sęk w tym, że mogłem, ale uwierzyłem w jego wewnętrzną przemianę i pozwoliłem mu odlecieć.

-Nie martw się. Razem z innymi powstrzymamy Galvatrona i jego armię. Odzyskamy Ziemię.

***

Udało mi się nawiązać kontakt z innymi. Razem z Optimusem dołączyłam do nich w bazie. Oczywiście wszyscy nie byli zdziwieni mniej ode mnie, że Optimus żyje. Na szczęście szybko przywykli do jego obecności.

-Galvatron ma wielką armię, która w tej chwili powstrzymuje naszą armadę. Jeśli chcemy go pokonać, musimy uderzyć na jego statek.

-Jinx ma racje – poparł mnie Prowl – Niech część z nas zrobi dywersję, a reszta wejdzie na statek i załatwi garnkogłowego – zaśmiałam się cicho.

-Świetnie, tylko jak wejdziemy na statek? – zapytała Arcee – Nie potrafimy latać.

-Ale ja potrafię. Wlecę na statek i podam wam współrzędne. Wtedy otworzycie most.

-Niech tak będzie – Optimus jak zwykle powiedział tym swoim donośnym głosem – Wheiljack, Smokescreen, Prowl i Bumblebee, wy załatwicie dywersję. Reszta razem ze mną pójdzie po Galvatrona. Zanim jednak do was dołączę, postaram się pomóc naszym statkom przedrzeć się przez barykadę. Jeśli Decepticony i ludzie nie będą chcieli się poddać po śmierci Galvatrona, to posiłki będą nam potrzebne.

-No to do roboty. Polecę na statek, bądźcie w gotowości – już miałam zmienić się w odrzutowiec, kiedy Prowl pociągnął mnie za rękę.

-Tym razem nie puszczę cię bez tego – mówiąc to bot pocałował mnie – Ale to nie pożegnanie, więc się nie żegnam.

-To widzimy się w bazie – uśmiechnęłam się do Prowla i przybrałam formę samolotu.

Po kilku minutach dotarłam na statek, który znajdował się w Waszyngtonie. Wylądowałam po cichu i od razu wysłałam współrzędne reszcie. Kiedy już dotarli, wyruszyliśmy na poszukiwanie Galvatrona. Staraliśmy się zostać niezauważeni przez resztę.

Dotarliśmy do mostku, z którego pędem wybiegło kilkanaście conów. Nasza dywersja daje popalić. Zaczekaliśmy aż wszyscy opuścili mostek i weszliśmy do środka. Szybko zorientowałam się, że może nie do końca uwierzyli w naszą dywersję. Na mostku był mój ojciec, Firebreaker, Shellshock, Soundwave, Deadheat i zgraja zwykłych żołnierzy. 

-Czekaliśmy na was – odezwał się Galvatron i w tym samym momencie jego podwładni zaatakowali.

Nie mieliśmy czasu na taką zabawę. Każdy musiał zająć się kimś innym. Arcee dorwała Firebreakera, Bulk Shellshocka, a Ultra Magnus Deadheata. Musiałam szybko załatwić Soundwave’a. Wiedziałam, że tym razem nie będzie tak łatwo. Zaczęłam w niego strzelać, ale on robił świetne uniki. Postanowiłam więc, że nie będę się cackać. Zaczęłam biec w jego stronę, kiedy Wave otworzył most. W porę zmieniłam się w samolot i przeleciałam nad portalem. Potem ponownie zmieniłam się w bota i kopnęłam Soundwave’a w twarz. Con upadł, a jego szybka pękła. Jednak nie jest z niego taki twardziel. Podeszłam do niego i uderzyłam jeszcze kilka razy by się upewnić, że się nie podniesie w najbliższym czasie.

Teraz zostało najtrudniejsze. Musiałam zmierzyć się z ojcem. Powoli szłam w jego stronę. Miałam uruchomione ostrza, tak jak on. Kiedy dzieliły nas centymetry, zaatakowałam. Galvatron odparł atak, ale nie poddawałam się. Walczyłam dalej. Moje ciosy były idealne. Zadawałam je w idealnym momencie, w idealne miejsce. Niestety to nie wystarczało by pokonać ojca. Szybko więc schowałam ostrza kopnęłam go w brzuch. Nie bardzo go to ruszyło, więc spróbowałam uderzyć go w twarz. On zrobił uniuk i uderzył mnie w brzuch. Cofnęłam się, ale po chwili znów zaatakowałam. Musiałam go jakoś podejść. Odsunęłam się trochę, a Galvatron ponownie wysunął swoje ostrze. To była moja szansa. Przywódca conów chciał wbić ostrze w mój brzuch, ale w porę podskoczyłam, stanęłam na mieczu i kopnęłam ojca w twarz. On cofnął się o kilka kroków, ale nadal nie poddawał. Znów zaczął biec w moją stronę i tym razem chyba chciał mnie przeciąć na pół. Na szczęście prześlizgnęłam się pod jego ostrzem. To musiało się już skończyć. Nim Galvatron się odwrócił podbiegłam do niego, przeskoczyłam i nim zdążył się zorientować gdzie jestem, wbiłam mu osrze w iskrę. Ojciec poatrzał na mnie z niedowierzaniem. Ledwo słyszalnym głosem wypowiedział:

-Jinx, córeczko…

-Ty nie masz córki, zapomniałeś? A ja nie mam ojca. Mam o wiele lepszą rodzinę. Rodzinę, która się o mnie troszczy – zmieniłam ostrze w balster i wystrzeliłam tak, że iskra Galvatrona rozleciała się na małe kawałeczki. Decept powoli upadł na ziemię. Galvatron nie żyje.

 Odwróciłam się do reszty. I oni pokonali swoich przeciwników. Po kilku minutach dołączyła do nas reszta. Prowl przytulił mnie, a ja go pocałowałam. Udało się nam. Ocaliliśmy Ziemię.

***

Staliśmy w bazie i żegnaliśmy się z Optimusem. Nie mógł z nami zostać na zawsze. Problem został rozwiązany więc musiał znów połączyć się z Wszechiskrą.

-Żegnamy się, ale to nie jest koniec tej historii. Każde z was musi wybrać swoją drogę i podążać nią do samego końca. Nie bójcie się miłości. Ona tylko was wzmocni.

-Zobaczymy się jeszcze? – zapytał Bee

-Nie wiem Bumblebee, ale pamiętaj, że zawsze służę pomocą, gdy tylko tego potrzebujecie.

-Nie zapomnimy cię Optimusie – powiedziałam na pożegnanie, a Prime uśmiechnął się, po czym dosłownie rozpłynął w powietrzu. 
 
Tym sposobem został nam już tylko rozdział XVI i Epilog. Muszę przyznać, że będę tęskniła za tym blogiem. Może kiedyś wymyślę kontynuację. Chcę też powiedzieć, że zmieniłam ustawienia bloga i teraz każdy, zawet niezarejestrowany może komentować posty. Wiem, że mam czytelników bo wiele osób bierze udział w ankiecie. Dlatego chcę poznać waszą opinię o blogu. Piszcie szczerze, zniosę wszysko.
Pozdrawiam i miłej nocy
***Niki***

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział XIV - Mrożący energon w żyłach śmiech


Otwórz się, nawet jeśli to będzie oznaczać, że twoje serce i dusza się pokruszą, to sprawi, że będziesz silniejszy. To, da ci siłę by się ruszyć, by zostawić przeszłość za sobą, żeby się stąd wydostać i żeby twoje serce zrobiło kolejny krok.

Nie mogłam się ruszyć. Widok prezydenta nabitego jak jakaś zwierzyna całkiem mnie zamurował. W końcu Prowl pociągnął mnie za sobą i oboje ruszyliśmy w stronę Białego Domu. Po drodze napotkaliśmy ludzi oraz zamaskowane Decepticony. Oczywiście poradziliśmy sobie z nimi bezproblemowo. Coś za łatwo nam idzie.

Kiedy w końcu doszliśmy na miejsce, Diabla postanowiła nas ciepło przywitać. Zaraz gdy nas zauważyła, uruchomiła swoje blastery i rozpoczęła atak. Musieliśmy się ukryć aż nie nadarzy się jakaś okazja ataku. W końcu udało mi się wystrzelić. Pocisk trafił Diablę w rękę i momentalnie przestała strzelać. Razem z Prowlem ruszyłam na nią. Spróbowałam uderzyć ją w twarz, ale ona szybko złapała moją rękę i przerzuciła mnie przez siebie. Potem Prowl kopnął ją w brzuch, ale szybko wylądował na ziemi powalony jej uderzeniem w twarz. Ponownie postanowiłam zaatakować fembotkę, ale kiedy byłam tuż przy niej przede mną otworzył się most kosmiczny. Nie zdążyłam wyhamować i przeleciałam na drugą stronę. Nim się zorientowałam, most zamknął się, a ja ugrzęzłam na statku conów.

-Niech to złom! – wykrzyknęłam w gniewie. Na moje nieszczęście po chwili wokół mnie zaroiło się od deceptów. Byłam gotowa do walki, ale oni nie atakowali. Wtedy zauważyłam mojego ojca. Szedł do mnie dumny i zadowolony ze swojego dzieła.

-Witaj Jinx. Jak ci się podoba nasz nowy dom?

-To nie jest twój dom! I z pewnością nim nie zostanie! Autoboty cię pokonają – Galvatron zaśmiał się.

-Myślisz, że nie przewidziałem, że wezwą pomoc? Armadę, która zetrze nas w proch? Na szczęście już przygotowałem się na ich przybycie – zacisnęłam pięści. Wredny con był od nas o dwa kroki do przodu – Na orbicie ziemi, czeka na nich mały batalion Decepticonów. Nie zdołają się przedrzeć.

-Znajdą inną drogę.

-Nie będzie innej drogi. Nim zdążą się zorientować co się dzieje, będzie już po nich.

-Moja drużyna nie przestanie walczyć – ojciec ponownie się zaśmiał.

-Właśnie na to liczę – Galvatron uśmiechnął się wrednie i podszedł do mnie – Kiedy już rozliczę się z żółtym konusem, dorwę tego twojego kochasia i wyrwę mu iskrę – tego było za wiele. Uruchomiłam moje ostrza i ruszyłam na ojca. On oczywiście zdołał odeprzeć mój atak. Siłą rzucił mną o ścianę, ale szybko się podniosłam i wróciłam do ataku. Uderzyłam go w brzuch, potem w twarz, a on nadal stał nieruchomo. W końcu zamachnął się i uderzył mnie w twarz trzy razy mocniej niż ja jego. Upadłam na ziemię, a Galvatron złapał mnie za szyję i podniósł do góry – Daję ci ostatnią szansę Jinx. Dołącz do mnie, lub zgiń tu i teraz.

-Wybieram trzecią opcję – ponownie uruchomiłam ostrze i odcięłam ojcu rękę. Galvatron cofnął się o kilka kroków, a ja w tym czasie załatwiłam jego pomagierów – I co powiesz teraz tato? – ojciec nic nie odpowiedział. Jedyne co zdołałam usłyszeć to jego mrożący energon w żyłach śmiech.

Niespodziewanie poczułam jakąś energetyczą falę uderzającą mnie od tyłu. Odleciałam kilka metrów dalej i uderzyłam o ścianę. Ledwo zdołałam podnieść głowę, ale udało mi się dostrzec dość dużego cona, o długich rękach, który nie miał twarzy. Dobrze wiedziałam, kim on jest.

-Soundwave – wyszeptałam zanim straciłam przytomność.

***

Powoli zaczęłam się budzić. Znajdowałam się w celi Decepticonów. Z takiej celi nie było wyjścia. Bezskutecznie waliłam rękami o drzwi. Sama nie mogłam się wydostać. Jedyne co mogłam zrobić, to czekać. Czy poddanie się zawsze przychodzi tak łatwo? Zwykle się nie poddawałam. Starałam się znaleźć wyjście z opresji. Czemu teraz jest inaczej? Nagle mnie olśniło. Inaczej! Szybko przybrałam formę odrzutowca i wystrzeloną rakietą rozwaliłam drzwi celi. Poleciałam w stronę mostku by jak najszybciej skończyć z Galvatronem. Kiedy dotarłam na miejsce, dostrzegłam ojca oraz Soundwave’a i Diablę. Na jednym z ekranów komputera widziałam też armadę Decepticonów walczącą z armią botów. Musiałam to zakończyć. Przybrałam formę bota, a Diabla od razu na mnie ruszyła. Tym razem to ona zadała pierwszy cios, ale zdołałam go uniknąć. Następnie uderzyłam ją w twarz z półobrotu i kopnęłam w brzuch. Fembotka cofnęła się o kilka kroków. Dobrze wiedziałam jak ją pokonać.

-Hej Diabla, powiedz jak to jest. Czy twój móżdżek jest za mały do ciała czy ciało za wielkie do malusieńkiego mózgu? – miałam wrażenie, że Diabla robi się czerwona. Fembotka ruszyła na mnie, a ja prześlizgnęłam się pod jej nogami. Nim zdążyła się odwrócić odbiłam się od ściany, a kiedy już byłam tuż przy niej uruchomiłam blaster i strzeliłam jej prosto w twarz. Diabla padła na ziemię a jej głowa odpadła od tułowia.

Mój ojciec chyba się zdenerwował bo od razu ruszył do ataku. Zaczął strzelać we mnie z blaster, ale robiłam szybkie uniki. Przy pierwszej okazji uderzyłam go podbródkowym, a potem podcięłam. Ojciec upadł na ziemię, ale kiedy chciałam go dobić złapał mnie za rękę i także powalił na ziemię. Galvatron zdążył wstać i spróbował strzelić we mnie, ale w porę podniosłam się na rękach i wylądowałam na nogach. Następnie uruchomiłam ostrza, a ojciec poszedł w moje ślady. Rozpoczęliśmy walkę na miecze. Galvatron był silniejszy, ale dawałam sobie radę. Kiedy w końcu udało mi się dostatecznie mocno odbić atak ojca, uderzyłam go pięścią prosto w twarz. Wykorzystałam jego chwilę nieuwagi i dalej okładałam go pięściami. Kiedy już ledwo stał na nogach, kopnęłam go w brzuch, a on upadł na ziemię. Wystraszony Soundwave podbiegł do swojego przywódcy.

-Wiesz co Soundwave, jakoś wolałam jak siedziałeś w strefie cienia – con podniósł się, ale nie ruszył do ataku. Na co on czekał? No tak. Z moich poprzednich doświadczeń z jego osobą zrozumiałam, że Wave bardzo lubi otwierać mosty kosmiczne podczas walki – Nie tym razem – po tych słowach strzeliłam prosto w Soundwave’a. On zrobił unik, ale ja w tym czasie zdążyłam do niego podbiec i uderzyć go w twarz. Wave upadł i stracił przytomność – Zwycięstwo.

-Jeszcze nie – usłyszałam głos ojca. Odwróciłam się i  w tej samej chwili poczułam jak jego ostrze wbija się w mój brzuch. Nie byłam w stanie nic zrobić, ból był zbyt silny. Kiedy Galvatron wyciągnął miecz, upadłam na kola i starałam się zatamować ranę.

-Nie jesteś moją córką. Ona zginęła na początku wojny. Ty jesteś jedynie nędzną imitacją – lord Decepticonów kopnął mnie w brzuch, a następnie podniósł i wyniósł na zewnątrz. Stawałam się coraz słabsza. Galvatron stanął na krawędzi statku – Pozdrów matkę jak już połączysz się z Wszechiskrą – po tych słowach ojciec puścił mnie i zaczęłam spadać. Nie byłam w stanie się transformować. Moje oczy powoli się zamykały. Czy tak ma wyglądać mój koniec? Zabita przez własnego ojca?

Ziemia była coraz bliżej, a ja powoli godziłam się z tym, że już nigdy nie pocałuję Prowla, ani nie przytulę Bulka. Moje życie, dobiegało końca.

Niespodziewanie poczułam jak ktoś łapie mnie i oboje znów lecimy ku górze. Nieznajomy przykłada mnie do piersi, a ja jestem jedynie w stanie zauważyć jego czerwono – niebieską zbroję oraz znak Autobota widniejący na piersi.

piątek, 3 kwietnia 2015

Powoli kończymy

Cześć. Muszę przyznać, że byłam pewna, że pisanie tego bloga zajmie mi jeszcze sporo czasu. A tu się okazuje, że wczoraj miałam taką wenę, że skończyłam wszystkie rozdziały! Myślałam, że wyjdzie trochę więcej rozdziałów, ale jak porównałam ilość stron z Transformers Blackstar, to wyszło tyle samo, wiec chyba nie jest źle.
Tak więc, jutro wstawię kolejny rozdział, a następne co tydzień. Będzie to wyglądało tak:
04.04. - Rozdział XIV - Mrożący energon w żyłach śmiech
11.04. - Rozdział XV - Już czas
18.04. - Rozdział XVI - Wiara
25.04 - Epilog
Jestem też bardzo zadowolona, bo udało mi się napisać dwa pierwsze rozdziały do Transformers Blackstar - restart. Tak więc myślę, że przy dobrych wiatrach zacznę pisać bloga w połowie maja. W dużej mierze to zasługa tak szybkiego udziału w ankiecie, za co bardzo dziękuję. Powiem też przy okazji, że owszem, mam w planach przywrócenie Airachnid, ale raczej nie stanie po stronie botów. Było też zapytanie, czy będą ludzie. Akcja będzie się rozgrywała na Cybertronie, więc raczej nie.
Ostatnią rzeczą jaką chcę oznajmić, jest to, że w nowym opowiadaniu pojawią się postacie, które już dawno chciałam wprowadzić - Dinoboty.
Na razie to tyle. Do przeczytania. Pozdrawiam ;-)
***Niki***

czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział XIII - Wierny Żołnierz


Wspomnienia, ich nie wyrzucisz z pamięci…

Minął tydzień od ataku. Bumblebee powoli dochodzi do siebie. Co do mnie i Prowla, no cóż mogę dodać. Nie ukrywamy faktu, że coś do siebie czujemy. W zasadzie, to dzięki naszemu uczuciu, Arcee i Wheiljack też przestali ukrywać swoje uczucia.

Odzyskałam już wszystkie moje wspomnienia. Nie tylko te dobre, ale i złe. Cieszę się jednak, że mój umysł nie ma przede mną żadnych tajemnic. Staram się nie myśleć o ojcu, ani o czasie spędzonym wśród Decepticonów. Jedyne co mnie zastanawia, to co Galvatron planuje.

Oczami Galvatrona

Moją głowę zaprząta jedna myśl. Zawiodłem. Pozwoliłem by Autoboty po raz kolejny zabrały moją córkę. Jak mogłem nie zauważyć, że ona jest w stanie mnie zdradzić? Myślałem, że po odzyskaniu wspomnień sprzed lat, nie będzie chciała znać Autobotów. Niestety, przez ten czas spędzony z nimi znienawidziła mnie całkowicie. Teraz, jedyne co mi pozostało, to zemsta. Zniszczę Autoboty, za to co mi zrobili, za to, co mi odebrali.

Moje przemyślenia przerwał Shellshock. Wszedł na mostek i podszedł obok mnie.

-Mój lordzie, udało się nam nawiązać kontakt ze wszystkimi współpracownikami. Jesteśmy gotowi.

-Świetnie. Zaczynajmy – Shellshock odszedł, a monitory przede mną włączyły się i pojawili się na nich ziemscy mężczyźni – Dobrze wiecie, czemu was wezwałem. Już czas wprowadzić w życie nasz plan.

-Z całym szacunkiem, lordzie Galvatronie, ale nie jesteśmy gotowi. Nie mamy wystarczającej ilości ludzi.

-Owszem, macie. Wasze zasoby w żołnierzy są wystarczające. Jeżeli nie, to uzupełnię je „zamaskowanymi Decepticonami”. Zaczynamy jutro. Najpierw zaatakujemy ten wasz Biały Dom, a następnie resztę siedzib tych prezydentów. Mając w garści przedstawicieli tej marnej rasy, będziemy mieć w garści całą Ziemię.

-Jak sobie życzysz. Będziemy gotowi – ekrany wyłączyły się, a Shellshock oraz Diabla dołączyli do mnie.

-Wyślij każdemu z nich 100 naszych „zamaskowanych Decepticonów”. Jutrzejsza akcja ma być bezproblemowa. Chcę też, żeby każdy z was towarzyszył jakiejś grupie ludzi. Jeżeli Autoboty postanowią nas powstrzymać, będziemy gotowi.

-Tak jest mój lordzie.

-Diabla – zwróciłem się do fembotki – Jeżeli napotkasz Jinx, nie walcz z nią tak jak ostatnio. Masz mi podać jej dokładną pozycję. Otworzę most kosmiczny i ściągnę ją tu. Zrozumiałaś?

-Oczywiście – Diabla zaczęła się oddalać, ale Shellshock pozostał na swoim miejscu.

-Mam też wieści od naszych techników. Myślą, że znaleźli sposób by ściągnąć go z powrotem.

-To zadowalająca wiadomość. Więc, gdzie go wysłali?

-Do strefy cienia. Udało się im go namierzyć kalibrując parametry skanera na wszelkie wymiary.

-Dopilnuj, by zdołali go odzyskać jeszcze przed ostateczną bitwą. Będzie nam potrzebny.

-Oczywiście lordzie Galvatronie – Shellshock opuścił mostek, a ja powróciłem do moich przemyśleń.

Mam nadzieję, że mój wierny żołnierz wróci do nas jak najszybciej. Żaden z moich podwładnych nigdy nie był tak lojalny jak on. Zwłaszcza Starscreem. Choć muszę przyznać, że teraz byłby przydatny.

Oczami Jinx

Siedziałam razem z Bulkheadem i wspominałam dawne czasy. Tyle lat wrogości, a zarazem tęsknoty z mojej strony i w końcu ponownie siedzimy razem, przytuleni, szczęśliwi.

-A pamiętasz jak po raz pierwszy poszłaś ze mną na misję? Zwymiotowałaś mi na dywanik.

-Po kilku przewrotach mój żołądek nie wytrzymał, takie życie – Bulk zaśmiał się – Za to bardzo dobrze pamiętam jak wrzeszczałeś jak te Scraplety na ciebie napadły.

-Chciały mnie pożreć! Poza tym, ty wystraszyłaś się głupiego pająka.

-Mógł mnie ugryźć! Nigdy nie wiadomo – ponownie się zaśmialiśmy, ale już po chwili opanowaliśmy emocje – Czy to nie jest zabawne? Tyle lat minęło od kąt wyjechaliście. Teraz siedzimy tu sobie, jakby nie minęło kilka dni.

-Wiesz, dla mnie ta rozłąka ciągnęła się w nieskończoność – posmutniałam.

-Więc czemu nie przyleciałeś nas odwiedzić?

-Musieliśmy odbudować Cybertron, a ja jestem dobrym budowlańcem. Chciałem zrobić jak najwięcej, a potem nie mogłem sobie odmówić odpoczynku na odzyskanej planecie –westchnęłam.

-Odpoczywałeś tyle lat?

-Na Cybetronie czas leci inaczej, znacznie wolniej.

-Wiem przecież. Po prostu, myślę, że mogłeś chociaż zadzwonić.

-Masz rację, mogłem. Przepraszam cię – uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam Bulka – Zawsze będziesz moją małą Miko.

-A ty zawsze będziesz moim wielkim, niezdarnym botem.

***

Niespodziewanie w bazie rozbrzmiał alarm. Wszyscy zerwaliśmy się do głównego pomieszczenia. To co się działo, przekroczyło moje największe lęki. Decepticony napadły na przywódców z większości krajów i przejęły już kontrolę nad prawie wszystkimi państwami. Mając w ręku prezydentów, mogą rządzić ziemią.

Do pomieszczenia wszedł Ultra Magnus i oznajmił, że Cybertroniańska armia już szykuje się do bitwy. Niestety może im to trochę zająć. Dlatego musimy zacząć działać.

-Podzielimy się na kilka grup. Udało nam się ustalić, że Galvatron umieścił po jednym lepszym żołnierzu w jednym państwie. Sam na razie siedzi na swoim statku.

-Jeśli można Ultra Magnusie – odezwałam się – Chciałabym walczyć z Diablą.

-Zgoda. Ty i Prowl załatwcie Diablę w Waszyngtonie. Ja i Bulkhead dorwiemy Shellshocka w Rosji. Arcee i Wheiljack, pojedziecie do Chin, tam jest Deadheat, a Bumblebee i Smokescreen do Brazylii załatwić Firebreaker’a.

-Bee – zwróciłam się do bota – Dasz radę.

-Jasne. Jestem twardy.

***

Wszyscy ustawiliśmy się przed mostem kosmicznym. Najpierw wyjechał Jackie i See, potem Bee i Smoke. W końcu przyszła nasza kolej. Przybraliśmy formę pojazdów i wjechaliśmy do mostu. Kiedy przedostaliśmy się na drugą stronę, zobaczyliśmy miasto w ruinach, a na dachu Białego Domu wisiał nabity na dzidę prezydent. Gorzej już być nie morze.

wtorek, 31 marca 2015

Transformers Blasckstar - Restart

Hej. Z przyjemnością chcę oznajmić, że będę pisać restart Transformers Blackstar. Właśnie dlatego stworzyłam kolejna ankietę dotyczącą tego bloga. Chcę wiedzieć czego oczekujecie. Jeśli chodzi o termin rozpoczęcia to najprawdopodobniej na początku wakacji. W tym czasie najprawdopodobniej zakończę Powrót Galvatrona. A właśnie, jeśli chodzi o Powrót Galvatrona, to mam już połowę nowego rozdziału i najprawdopodobniej wstawię go pod koniec tygodnia :-)
Korzystając z okazji chciałam zapytać czy oglądacie nowy serial Transformers Robots in Disguise? Mi osobiście przypadł do gustu, choć nie jest to Transformers Prime :-( Jeśli ktoś nie oglądał, a miałby ochotę to wszystkie odcinki są na tej stronie
http://www.kreskoweczki.pl/transformers-zamaskowane-roboty/
A tutaj link do ankiety
http://www.interankiety.pl/interankieta/d9303734184160cb60dc03f67202635c?podglad=1
Pozdrawiam
***Niki***