niedziela, 26 kwietnia 2015

Epilog


Wraz z Prowlem siedzieliśmy na dachu jednego z wieżowców Cybertronu. Oglądanie zachodu słońca nadal jest naszym ulubionym zajęciem. Jednak na Cybertronie, zachód wygląda zupełnie inaczej niż na Ziemi. Tutaj niebo jedynie ciemnieje, nie posiada żadnych kolorowych barw. Słońce natomiast jest o wiele jaśniejsze, a kiedy zachodzi, sprawia wrażenie jakby spadało. Dzieje się to tak szybko. Potem, kiedy niebo jest już ciemne, można dostrzec księżyce Cybertronu. To nie jest ten sam zachód, który oglądaliśmy kilka dni przed przyjazdem tutaj, ale ten jest równie fascynujący i piękny. Ale i tak jego największym atutem jest mój ukochany bot siedzący tuż obok mnie.

Prowl złapał mnie za rękę i przyciągnął bliżej siebie. Złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Uśmiechnęłam się, a po moim ciele przebiegł elektryczny dreszcz.

-Jesteś szczęśliwa? – zapytał niespodziewanie

-Nawet nie wiesz jak bardzo. Ty…tylko ty jeden jesteś potrzebny mi do szczęścia.

-Dopilnuję więc, byś już zawsze pozostała szczęśliwa – Prowl ponownie mnie pocałował, a ja znów poczułam się jak w niebie. Ta chwila mogła trwać wiecznie. Kiedy w końcu zakończyliśmy pocałunek, spojrzałam botowi prosto w oczy.

-Zawsze razem? – zapytałam

-Zawsze razem.

Tak więc kończymy naszą historię o Jinx, córce Lorda Decepticonów :D Mam nadzieję, że się wam podobała. Czekam na komentarze ;-) Chcę też dodać, że mam już pięć rozdziałów do nowej Blackstar, a szóśty się pisze ;-) Niestety dziś nie pojawi się rozdział do Transformers Prime Zagłada   :-(   
Na razie to tyle. Pozdrawiam :-)
***Niki***

sobota, 18 kwietnia 2015

Rozdział XVI - Wiara


Dwa najważniejsze dni w życiu człowieka to dzień, w którym się urodził, oraz dzień, w którym zrozumiał po co…

Siedzieliśmy w bazie uradowani z naszego zwycięstwa. Nie mogłam uwierzyć, że zdołałam pokonać ojca. Wydawał się taki, nieugięty. A jednak udało mi się. Reszta pokonanych deceptów jest transportowana na Cybertron do więzienia. Jedyne co mnie martwi, to to, że boty wracają do domu. Sama nie wiem, może powinnam polecieć z nimi? Ziemia to mój dom, tu się wychowałam, ale na Cybertronie też spędziłam sporą część życia. Wszystkie Autoboty oczywiście namawiają mnie do powrotu wraz z nimi, zwłaszcza Prowl i Bulk, ale nie mam pewności gdzie jest moje miejsce.

***

Siedziałam razem z Prowlem na skraju naszej góry i przypatrywałam się horyzontowi. Bot trzymał mnie za rękę, a moja głowa była na jego ramieniu.

-Nie chcę, byś tu została – powiedział – Wróć z nami.

-Sama nie wiem Prowl. Ziemia to moje życie.

-Ale Jinx, twoje życie się zmieniło. Nie jesteś już człowiekiem.

-Dzięki, że mi przypomniałeś. Naprawdę, właśnie tego mi było trzeba – wstałam i zaczęłam powoli schodzić z góry. Prowl przegiął.

-Jinx, zaczekaj!

-Spadaj. Wcale mi nie pomagasz. Już wolę sama się zdecydować.

-Jinx! – nie zatrzymując się zmieniłam się w odrzutowiec i odleciałam dość daleko, by bot nie mógł mnie dogonić.

Już sama nie miałam pojęcia co mam robić. W pewnym sensie Prowl miał rację. Nie jestem już człowiekiem, a może nawet nigdy nie byłam. Moje miejsce jest wraz z innymi transformerami na Cybertronie. Dlaczego tylko coś nadal mnie tu trzyma?

-Optimusie, dlaczego nie mogłeś wyznaczyć mojej ścieżki? Sama nie dam rady tego zrobić. Nie potrafię wybrać.

-Nie potrafisz, czy w to nie wierzysz? – niespodziewanie usłyszałam głos Optimusa. Zaczęłam rozglądać się dookoła, ale nikogo nie widziałam.

-Optimus?

-Twój wybór nie powinien kierować się wyłącznie racjonalnym myśleniem, a głosem twojej iskry. Ty jedna możesz wyznaczyć swój los.

-Sama nie dam rady. Masz rację nie wierzę, że potrafię wybrać, nie wierzę w siebie – uklękłam na ziemi, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku – Nie wierzę.

-Jinx. Możesz stracić wiarę w nas, ale nigdy w siebie. Wierzę, że dokonasz prawidłowego wyboru.

Optimus już się nie odezwał. Odszedł. Sama nie wiedziałam, czy jego słowa w czymś mi pomogły. Miał rację, nie wierzę, że potrafię wybrać między ziemią, a Cybertronem. Ale nie bardzo pomógł mi w tym wyborze.

***

Siedziałam w bazie i żegnałam się z botami. W sumie, nie podjęłam jeszcze decyzji. Chyba potrzebuję trochę więcej czasu.

Wszyscy ustawili się przed mostem. Starałam nie patrzeć się na Prowla, ale nie mogłam się powstrzymać. Stał na początku i nadal miał nadzieję, że wrócę razem z nim. Kiedy jednak Ultra Magnus kazał otworzyć most, stracił wiarę i odwrócił się ode mnie. Boty powoli zaczęły wchodzić do mostu, a ja czułam niewiarygodną potrzebę dołączenia do nich. Nie. Nie do nich. Do niego.

-Prowl! – zawołałam chwilę przed wejściem bota do mostu. Nic nie mówiąc podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję – Ty jesteś moim domem i nie mogę cię opuścić – Prowl uśmiechnął się, a następnie mnie pocałował.

-Skrzyżowaliśmy nasze drogi w odpowiednim momencie.
Złapałam Prowla za rękę i oboje weszliśmy do mostu. Nareszcie czułam się bezgranicznie szczęśliwa. Miałam rodzinę, dom, przyjaciół. A to dopiero początek.

piątek, 10 kwietnia 2015

Rozdział XV - Już czas


Są takie chwile w życiu, kiedy zwracamy uwagę na wszystko co mamy. Czasy, kiedy my jesteśmy wszystkim co mamy. Czasy, kiedy dochodzimy do najgłębszych części nas samych. Kiedy wiesz, że musisz dać z siebie wszystko bo nikt inny tego nie zrobi. To w takich czasach dowiadujemy się kim naprawdę jesteśmy. 

Powoli zaczęłam się budzić. Nie bardzo wiedziałam co się stało. Pamiętam, że Galvatron mnie zranił i wyrzucił ze statku. Ale kto mnie uratował?

Powoli się podniosłam, ale rana w brzuchu, choć zespawana, nadal mnie bolała. Zaczęłam rozglądać się dookoła. Miejsce, gdzie się znajdowałam było bardzo zniszczone. Kamienne ściany ledwo się trzymały, a w jednej z nich była dziura ukazująca pusty, kamienny teren. Wokół mnie leżały jakieś zepsute komputery, ale na podłodze widniał znak Autobotów. Chwila moment. Chyba wiem gdzie jestem. Ale czy to możliwe.

-Nasza stara baza – wyszeptałam – Tyle lat – opierając się o ścianę wstałam i powoli chodziłam po gruzach dawnego domu. Prawie dwa lata spędziłam w tej bazie, a ona nadal tu stoi. No, pawie. Nadal jednak nie wiem, kto mnie tu sprowadził. Ten ktoś latał, ale w naszej drużynie nie ma latających botów.

Niespodziewanie usłyszałam czyjeś kroki. Odwróciłam się i wycelowałam blasterem w nieznajomego. Po chwili jednak opuściłam broń i o mało nie zemdlałam.

-To niemożliwe – powiedziałam ledwo słyszalnym głosem. Tuż przede mną stał wielki bot o czerwono – niebieskiej zbroi ze srebrnymi wstawkami. Był bardzo masywny, a z pleców wystawały mu skrzydła – Optimus…ty żyjesz.

-Owszem Miko – odezwał się i już wiedziałam, że to nie przywidzenie – Choć nie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Zostałem ożywiony na kilka megacykli by pomóc wam powstrzymać Galvatrona. Trzynastu Primów zgodnie ogłosiło, że jeśli wypuściłem Galvatrona na Cybertronie, to ja powinienem go teraz powstrzymać.

-Nie mogłeś przewidzieć, że znów będzie chciał zawładnąć Ziemią.

-Sęk w tym, że mogłem, ale uwierzyłem w jego wewnętrzną przemianę i pozwoliłem mu odlecieć.

-Nie martw się. Razem z innymi powstrzymamy Galvatrona i jego armię. Odzyskamy Ziemię.

***

Udało mi się nawiązać kontakt z innymi. Razem z Optimusem dołączyłam do nich w bazie. Oczywiście wszyscy nie byli zdziwieni mniej ode mnie, że Optimus żyje. Na szczęście szybko przywykli do jego obecności.

-Galvatron ma wielką armię, która w tej chwili powstrzymuje naszą armadę. Jeśli chcemy go pokonać, musimy uderzyć na jego statek.

-Jinx ma racje – poparł mnie Prowl – Niech część z nas zrobi dywersję, a reszta wejdzie na statek i załatwi garnkogłowego – zaśmiałam się cicho.

-Świetnie, tylko jak wejdziemy na statek? – zapytała Arcee – Nie potrafimy latać.

-Ale ja potrafię. Wlecę na statek i podam wam współrzędne. Wtedy otworzycie most.

-Niech tak będzie – Optimus jak zwykle powiedział tym swoim donośnym głosem – Wheiljack, Smokescreen, Prowl i Bumblebee, wy załatwicie dywersję. Reszta razem ze mną pójdzie po Galvatrona. Zanim jednak do was dołączę, postaram się pomóc naszym statkom przedrzeć się przez barykadę. Jeśli Decepticony i ludzie nie będą chcieli się poddać po śmierci Galvatrona, to posiłki będą nam potrzebne.

-No to do roboty. Polecę na statek, bądźcie w gotowości – już miałam zmienić się w odrzutowiec, kiedy Prowl pociągnął mnie za rękę.

-Tym razem nie puszczę cię bez tego – mówiąc to bot pocałował mnie – Ale to nie pożegnanie, więc się nie żegnam.

-To widzimy się w bazie – uśmiechnęłam się do Prowla i przybrałam formę samolotu.

Po kilku minutach dotarłam na statek, który znajdował się w Waszyngtonie. Wylądowałam po cichu i od razu wysłałam współrzędne reszcie. Kiedy już dotarli, wyruszyliśmy na poszukiwanie Galvatrona. Staraliśmy się zostać niezauważeni przez resztę.

Dotarliśmy do mostku, z którego pędem wybiegło kilkanaście conów. Nasza dywersja daje popalić. Zaczekaliśmy aż wszyscy opuścili mostek i weszliśmy do środka. Szybko zorientowałam się, że może nie do końca uwierzyli w naszą dywersję. Na mostku był mój ojciec, Firebreaker, Shellshock, Soundwave, Deadheat i zgraja zwykłych żołnierzy. 

-Czekaliśmy na was – odezwał się Galvatron i w tym samym momencie jego podwładni zaatakowali.

Nie mieliśmy czasu na taką zabawę. Każdy musiał zająć się kimś innym. Arcee dorwała Firebreakera, Bulk Shellshocka, a Ultra Magnus Deadheata. Musiałam szybko załatwić Soundwave’a. Wiedziałam, że tym razem nie będzie tak łatwo. Zaczęłam w niego strzelać, ale on robił świetne uniki. Postanowiłam więc, że nie będę się cackać. Zaczęłam biec w jego stronę, kiedy Wave otworzył most. W porę zmieniłam się w samolot i przeleciałam nad portalem. Potem ponownie zmieniłam się w bota i kopnęłam Soundwave’a w twarz. Con upadł, a jego szybka pękła. Jednak nie jest z niego taki twardziel. Podeszłam do niego i uderzyłam jeszcze kilka razy by się upewnić, że się nie podniesie w najbliższym czasie.

Teraz zostało najtrudniejsze. Musiałam zmierzyć się z ojcem. Powoli szłam w jego stronę. Miałam uruchomione ostrza, tak jak on. Kiedy dzieliły nas centymetry, zaatakowałam. Galvatron odparł atak, ale nie poddawałam się. Walczyłam dalej. Moje ciosy były idealne. Zadawałam je w idealnym momencie, w idealne miejsce. Niestety to nie wystarczało by pokonać ojca. Szybko więc schowałam ostrza kopnęłam go w brzuch. Nie bardzo go to ruszyło, więc spróbowałam uderzyć go w twarz. On zrobił uniuk i uderzył mnie w brzuch. Cofnęłam się, ale po chwili znów zaatakowałam. Musiałam go jakoś podejść. Odsunęłam się trochę, a Galvatron ponownie wysunął swoje ostrze. To była moja szansa. Przywódca conów chciał wbić ostrze w mój brzuch, ale w porę podskoczyłam, stanęłam na mieczu i kopnęłam ojca w twarz. On cofnął się o kilka kroków, ale nadal nie poddawał. Znów zaczął biec w moją stronę i tym razem chyba chciał mnie przeciąć na pół. Na szczęście prześlizgnęłam się pod jego ostrzem. To musiało się już skończyć. Nim Galvatron się odwrócił podbiegłam do niego, przeskoczyłam i nim zdążył się zorientować gdzie jestem, wbiłam mu osrze w iskrę. Ojciec poatrzał na mnie z niedowierzaniem. Ledwo słyszalnym głosem wypowiedział:

-Jinx, córeczko…

-Ty nie masz córki, zapomniałeś? A ja nie mam ojca. Mam o wiele lepszą rodzinę. Rodzinę, która się o mnie troszczy – zmieniłam ostrze w balster i wystrzeliłam tak, że iskra Galvatrona rozleciała się na małe kawałeczki. Decept powoli upadł na ziemię. Galvatron nie żyje.

 Odwróciłam się do reszty. I oni pokonali swoich przeciwników. Po kilku minutach dołączyła do nas reszta. Prowl przytulił mnie, a ja go pocałowałam. Udało się nam. Ocaliliśmy Ziemię.

***

Staliśmy w bazie i żegnaliśmy się z Optimusem. Nie mógł z nami zostać na zawsze. Problem został rozwiązany więc musiał znów połączyć się z Wszechiskrą.

-Żegnamy się, ale to nie jest koniec tej historii. Każde z was musi wybrać swoją drogę i podążać nią do samego końca. Nie bójcie się miłości. Ona tylko was wzmocni.

-Zobaczymy się jeszcze? – zapytał Bee

-Nie wiem Bumblebee, ale pamiętaj, że zawsze służę pomocą, gdy tylko tego potrzebujecie.

-Nie zapomnimy cię Optimusie – powiedziałam na pożegnanie, a Prime uśmiechnął się, po czym dosłownie rozpłynął w powietrzu. 
 
Tym sposobem został nam już tylko rozdział XVI i Epilog. Muszę przyznać, że będę tęskniła za tym blogiem. Może kiedyś wymyślę kontynuację. Chcę też powiedzieć, że zmieniłam ustawienia bloga i teraz każdy, zawet niezarejestrowany może komentować posty. Wiem, że mam czytelników bo wiele osób bierze udział w ankiecie. Dlatego chcę poznać waszą opinię o blogu. Piszcie szczerze, zniosę wszysko.
Pozdrawiam i miłej nocy
***Niki***

sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział XIV - Mrożący energon w żyłach śmiech


Otwórz się, nawet jeśli to będzie oznaczać, że twoje serce i dusza się pokruszą, to sprawi, że będziesz silniejszy. To, da ci siłę by się ruszyć, by zostawić przeszłość za sobą, żeby się stąd wydostać i żeby twoje serce zrobiło kolejny krok.

Nie mogłam się ruszyć. Widok prezydenta nabitego jak jakaś zwierzyna całkiem mnie zamurował. W końcu Prowl pociągnął mnie za sobą i oboje ruszyliśmy w stronę Białego Domu. Po drodze napotkaliśmy ludzi oraz zamaskowane Decepticony. Oczywiście poradziliśmy sobie z nimi bezproblemowo. Coś za łatwo nam idzie.

Kiedy w końcu doszliśmy na miejsce, Diabla postanowiła nas ciepło przywitać. Zaraz gdy nas zauważyła, uruchomiła swoje blastery i rozpoczęła atak. Musieliśmy się ukryć aż nie nadarzy się jakaś okazja ataku. W końcu udało mi się wystrzelić. Pocisk trafił Diablę w rękę i momentalnie przestała strzelać. Razem z Prowlem ruszyłam na nią. Spróbowałam uderzyć ją w twarz, ale ona szybko złapała moją rękę i przerzuciła mnie przez siebie. Potem Prowl kopnął ją w brzuch, ale szybko wylądował na ziemi powalony jej uderzeniem w twarz. Ponownie postanowiłam zaatakować fembotkę, ale kiedy byłam tuż przy niej przede mną otworzył się most kosmiczny. Nie zdążyłam wyhamować i przeleciałam na drugą stronę. Nim się zorientowałam, most zamknął się, a ja ugrzęzłam na statku conów.

-Niech to złom! – wykrzyknęłam w gniewie. Na moje nieszczęście po chwili wokół mnie zaroiło się od deceptów. Byłam gotowa do walki, ale oni nie atakowali. Wtedy zauważyłam mojego ojca. Szedł do mnie dumny i zadowolony ze swojego dzieła.

-Witaj Jinx. Jak ci się podoba nasz nowy dom?

-To nie jest twój dom! I z pewnością nim nie zostanie! Autoboty cię pokonają – Galvatron zaśmiał się.

-Myślisz, że nie przewidziałem, że wezwą pomoc? Armadę, która zetrze nas w proch? Na szczęście już przygotowałem się na ich przybycie – zacisnęłam pięści. Wredny con był od nas o dwa kroki do przodu – Na orbicie ziemi, czeka na nich mały batalion Decepticonów. Nie zdołają się przedrzeć.

-Znajdą inną drogę.

-Nie będzie innej drogi. Nim zdążą się zorientować co się dzieje, będzie już po nich.

-Moja drużyna nie przestanie walczyć – ojciec ponownie się zaśmiał.

-Właśnie na to liczę – Galvatron uśmiechnął się wrednie i podszedł do mnie – Kiedy już rozliczę się z żółtym konusem, dorwę tego twojego kochasia i wyrwę mu iskrę – tego było za wiele. Uruchomiłam moje ostrza i ruszyłam na ojca. On oczywiście zdołał odeprzeć mój atak. Siłą rzucił mną o ścianę, ale szybko się podniosłam i wróciłam do ataku. Uderzyłam go w brzuch, potem w twarz, a on nadal stał nieruchomo. W końcu zamachnął się i uderzył mnie w twarz trzy razy mocniej niż ja jego. Upadłam na ziemię, a Galvatron złapał mnie za szyję i podniósł do góry – Daję ci ostatnią szansę Jinx. Dołącz do mnie, lub zgiń tu i teraz.

-Wybieram trzecią opcję – ponownie uruchomiłam ostrze i odcięłam ojcu rękę. Galvatron cofnął się o kilka kroków, a ja w tym czasie załatwiłam jego pomagierów – I co powiesz teraz tato? – ojciec nic nie odpowiedział. Jedyne co zdołałam usłyszeć to jego mrożący energon w żyłach śmiech.

Niespodziewanie poczułam jakąś energetyczą falę uderzającą mnie od tyłu. Odleciałam kilka metrów dalej i uderzyłam o ścianę. Ledwo zdołałam podnieść głowę, ale udało mi się dostrzec dość dużego cona, o długich rękach, który nie miał twarzy. Dobrze wiedziałam, kim on jest.

-Soundwave – wyszeptałam zanim straciłam przytomność.

***

Powoli zaczęłam się budzić. Znajdowałam się w celi Decepticonów. Z takiej celi nie było wyjścia. Bezskutecznie waliłam rękami o drzwi. Sama nie mogłam się wydostać. Jedyne co mogłam zrobić, to czekać. Czy poddanie się zawsze przychodzi tak łatwo? Zwykle się nie poddawałam. Starałam się znaleźć wyjście z opresji. Czemu teraz jest inaczej? Nagle mnie olśniło. Inaczej! Szybko przybrałam formę odrzutowca i wystrzeloną rakietą rozwaliłam drzwi celi. Poleciałam w stronę mostku by jak najszybciej skończyć z Galvatronem. Kiedy dotarłam na miejsce, dostrzegłam ojca oraz Soundwave’a i Diablę. Na jednym z ekranów komputera widziałam też armadę Decepticonów walczącą z armią botów. Musiałam to zakończyć. Przybrałam formę bota, a Diabla od razu na mnie ruszyła. Tym razem to ona zadała pierwszy cios, ale zdołałam go uniknąć. Następnie uderzyłam ją w twarz z półobrotu i kopnęłam w brzuch. Fembotka cofnęła się o kilka kroków. Dobrze wiedziałam jak ją pokonać.

-Hej Diabla, powiedz jak to jest. Czy twój móżdżek jest za mały do ciała czy ciało za wielkie do malusieńkiego mózgu? – miałam wrażenie, że Diabla robi się czerwona. Fembotka ruszyła na mnie, a ja prześlizgnęłam się pod jej nogami. Nim zdążyła się odwrócić odbiłam się od ściany, a kiedy już byłam tuż przy niej uruchomiłam blaster i strzeliłam jej prosto w twarz. Diabla padła na ziemię a jej głowa odpadła od tułowia.

Mój ojciec chyba się zdenerwował bo od razu ruszył do ataku. Zaczął strzelać we mnie z blaster, ale robiłam szybkie uniki. Przy pierwszej okazji uderzyłam go podbródkowym, a potem podcięłam. Ojciec upadł na ziemię, ale kiedy chciałam go dobić złapał mnie za rękę i także powalił na ziemię. Galvatron zdążył wstać i spróbował strzelić we mnie, ale w porę podniosłam się na rękach i wylądowałam na nogach. Następnie uruchomiłam ostrza, a ojciec poszedł w moje ślady. Rozpoczęliśmy walkę na miecze. Galvatron był silniejszy, ale dawałam sobie radę. Kiedy w końcu udało mi się dostatecznie mocno odbić atak ojca, uderzyłam go pięścią prosto w twarz. Wykorzystałam jego chwilę nieuwagi i dalej okładałam go pięściami. Kiedy już ledwo stał na nogach, kopnęłam go w brzuch, a on upadł na ziemię. Wystraszony Soundwave podbiegł do swojego przywódcy.

-Wiesz co Soundwave, jakoś wolałam jak siedziałeś w strefie cienia – con podniósł się, ale nie ruszył do ataku. Na co on czekał? No tak. Z moich poprzednich doświadczeń z jego osobą zrozumiałam, że Wave bardzo lubi otwierać mosty kosmiczne podczas walki – Nie tym razem – po tych słowach strzeliłam prosto w Soundwave’a. On zrobił unik, ale ja w tym czasie zdążyłam do niego podbiec i uderzyć go w twarz. Wave upadł i stracił przytomność – Zwycięstwo.

-Jeszcze nie – usłyszałam głos ojca. Odwróciłam się i  w tej samej chwili poczułam jak jego ostrze wbija się w mój brzuch. Nie byłam w stanie nic zrobić, ból był zbyt silny. Kiedy Galvatron wyciągnął miecz, upadłam na kola i starałam się zatamować ranę.

-Nie jesteś moją córką. Ona zginęła na początku wojny. Ty jesteś jedynie nędzną imitacją – lord Decepticonów kopnął mnie w brzuch, a następnie podniósł i wyniósł na zewnątrz. Stawałam się coraz słabsza. Galvatron stanął na krawędzi statku – Pozdrów matkę jak już połączysz się z Wszechiskrą – po tych słowach ojciec puścił mnie i zaczęłam spadać. Nie byłam w stanie się transformować. Moje oczy powoli się zamykały. Czy tak ma wyglądać mój koniec? Zabita przez własnego ojca?

Ziemia była coraz bliżej, a ja powoli godziłam się z tym, że już nigdy nie pocałuję Prowla, ani nie przytulę Bulka. Moje życie, dobiegało końca.

Niespodziewanie poczułam jak ktoś łapie mnie i oboje znów lecimy ku górze. Nieznajomy przykłada mnie do piersi, a ja jestem jedynie w stanie zauważyć jego czerwono – niebieską zbroję oraz znak Autobota widniejący na piersi.

piątek, 3 kwietnia 2015

Powoli kończymy

Cześć. Muszę przyznać, że byłam pewna, że pisanie tego bloga zajmie mi jeszcze sporo czasu. A tu się okazuje, że wczoraj miałam taką wenę, że skończyłam wszystkie rozdziały! Myślałam, że wyjdzie trochę więcej rozdziałów, ale jak porównałam ilość stron z Transformers Blackstar, to wyszło tyle samo, wiec chyba nie jest źle.
Tak więc, jutro wstawię kolejny rozdział, a następne co tydzień. Będzie to wyglądało tak:
04.04. - Rozdział XIV - Mrożący energon w żyłach śmiech
11.04. - Rozdział XV - Już czas
18.04. - Rozdział XVI - Wiara
25.04 - Epilog
Jestem też bardzo zadowolona, bo udało mi się napisać dwa pierwsze rozdziały do Transformers Blackstar - restart. Tak więc myślę, że przy dobrych wiatrach zacznę pisać bloga w połowie maja. W dużej mierze to zasługa tak szybkiego udziału w ankiecie, za co bardzo dziękuję. Powiem też przy okazji, że owszem, mam w planach przywrócenie Airachnid, ale raczej nie stanie po stronie botów. Było też zapytanie, czy będą ludzie. Akcja będzie się rozgrywała na Cybertronie, więc raczej nie.
Ostatnią rzeczą jaką chcę oznajmić, jest to, że w nowym opowiadaniu pojawią się postacie, które już dawno chciałam wprowadzić - Dinoboty.
Na razie to tyle. Do przeczytania. Pozdrawiam ;-)
***Niki***

czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział XIII - Wierny Żołnierz


Wspomnienia, ich nie wyrzucisz z pamięci…

Minął tydzień od ataku. Bumblebee powoli dochodzi do siebie. Co do mnie i Prowla, no cóż mogę dodać. Nie ukrywamy faktu, że coś do siebie czujemy. W zasadzie, to dzięki naszemu uczuciu, Arcee i Wheiljack też przestali ukrywać swoje uczucia.

Odzyskałam już wszystkie moje wspomnienia. Nie tylko te dobre, ale i złe. Cieszę się jednak, że mój umysł nie ma przede mną żadnych tajemnic. Staram się nie myśleć o ojcu, ani o czasie spędzonym wśród Decepticonów. Jedyne co mnie zastanawia, to co Galvatron planuje.

Oczami Galvatrona

Moją głowę zaprząta jedna myśl. Zawiodłem. Pozwoliłem by Autoboty po raz kolejny zabrały moją córkę. Jak mogłem nie zauważyć, że ona jest w stanie mnie zdradzić? Myślałem, że po odzyskaniu wspomnień sprzed lat, nie będzie chciała znać Autobotów. Niestety, przez ten czas spędzony z nimi znienawidziła mnie całkowicie. Teraz, jedyne co mi pozostało, to zemsta. Zniszczę Autoboty, za to co mi zrobili, za to, co mi odebrali.

Moje przemyślenia przerwał Shellshock. Wszedł na mostek i podszedł obok mnie.

-Mój lordzie, udało się nam nawiązać kontakt ze wszystkimi współpracownikami. Jesteśmy gotowi.

-Świetnie. Zaczynajmy – Shellshock odszedł, a monitory przede mną włączyły się i pojawili się na nich ziemscy mężczyźni – Dobrze wiecie, czemu was wezwałem. Już czas wprowadzić w życie nasz plan.

-Z całym szacunkiem, lordzie Galvatronie, ale nie jesteśmy gotowi. Nie mamy wystarczającej ilości ludzi.

-Owszem, macie. Wasze zasoby w żołnierzy są wystarczające. Jeżeli nie, to uzupełnię je „zamaskowanymi Decepticonami”. Zaczynamy jutro. Najpierw zaatakujemy ten wasz Biały Dom, a następnie resztę siedzib tych prezydentów. Mając w garści przedstawicieli tej marnej rasy, będziemy mieć w garści całą Ziemię.

-Jak sobie życzysz. Będziemy gotowi – ekrany wyłączyły się, a Shellshock oraz Diabla dołączyli do mnie.

-Wyślij każdemu z nich 100 naszych „zamaskowanych Decepticonów”. Jutrzejsza akcja ma być bezproblemowa. Chcę też, żeby każdy z was towarzyszył jakiejś grupie ludzi. Jeżeli Autoboty postanowią nas powstrzymać, będziemy gotowi.

-Tak jest mój lordzie.

-Diabla – zwróciłem się do fembotki – Jeżeli napotkasz Jinx, nie walcz z nią tak jak ostatnio. Masz mi podać jej dokładną pozycję. Otworzę most kosmiczny i ściągnę ją tu. Zrozumiałaś?

-Oczywiście – Diabla zaczęła się oddalać, ale Shellshock pozostał na swoim miejscu.

-Mam też wieści od naszych techników. Myślą, że znaleźli sposób by ściągnąć go z powrotem.

-To zadowalająca wiadomość. Więc, gdzie go wysłali?

-Do strefy cienia. Udało się im go namierzyć kalibrując parametry skanera na wszelkie wymiary.

-Dopilnuj, by zdołali go odzyskać jeszcze przed ostateczną bitwą. Będzie nam potrzebny.

-Oczywiście lordzie Galvatronie – Shellshock opuścił mostek, a ja powróciłem do moich przemyśleń.

Mam nadzieję, że mój wierny żołnierz wróci do nas jak najszybciej. Żaden z moich podwładnych nigdy nie był tak lojalny jak on. Zwłaszcza Starscreem. Choć muszę przyznać, że teraz byłby przydatny.

Oczami Jinx

Siedziałam razem z Bulkheadem i wspominałam dawne czasy. Tyle lat wrogości, a zarazem tęsknoty z mojej strony i w końcu ponownie siedzimy razem, przytuleni, szczęśliwi.

-A pamiętasz jak po raz pierwszy poszłaś ze mną na misję? Zwymiotowałaś mi na dywanik.

-Po kilku przewrotach mój żołądek nie wytrzymał, takie życie – Bulk zaśmiał się – Za to bardzo dobrze pamiętam jak wrzeszczałeś jak te Scraplety na ciebie napadły.

-Chciały mnie pożreć! Poza tym, ty wystraszyłaś się głupiego pająka.

-Mógł mnie ugryźć! Nigdy nie wiadomo – ponownie się zaśmialiśmy, ale już po chwili opanowaliśmy emocje – Czy to nie jest zabawne? Tyle lat minęło od kąt wyjechaliście. Teraz siedzimy tu sobie, jakby nie minęło kilka dni.

-Wiesz, dla mnie ta rozłąka ciągnęła się w nieskończoność – posmutniałam.

-Więc czemu nie przyleciałeś nas odwiedzić?

-Musieliśmy odbudować Cybertron, a ja jestem dobrym budowlańcem. Chciałem zrobić jak najwięcej, a potem nie mogłem sobie odmówić odpoczynku na odzyskanej planecie –westchnęłam.

-Odpoczywałeś tyle lat?

-Na Cybetronie czas leci inaczej, znacznie wolniej.

-Wiem przecież. Po prostu, myślę, że mogłeś chociaż zadzwonić.

-Masz rację, mogłem. Przepraszam cię – uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam Bulka – Zawsze będziesz moją małą Miko.

-A ty zawsze będziesz moim wielkim, niezdarnym botem.

***

Niespodziewanie w bazie rozbrzmiał alarm. Wszyscy zerwaliśmy się do głównego pomieszczenia. To co się działo, przekroczyło moje największe lęki. Decepticony napadły na przywódców z większości krajów i przejęły już kontrolę nad prawie wszystkimi państwami. Mając w ręku prezydentów, mogą rządzić ziemią.

Do pomieszczenia wszedł Ultra Magnus i oznajmił, że Cybertroniańska armia już szykuje się do bitwy. Niestety może im to trochę zająć. Dlatego musimy zacząć działać.

-Podzielimy się na kilka grup. Udało nam się ustalić, że Galvatron umieścił po jednym lepszym żołnierzu w jednym państwie. Sam na razie siedzi na swoim statku.

-Jeśli można Ultra Magnusie – odezwałam się – Chciałabym walczyć z Diablą.

-Zgoda. Ty i Prowl załatwcie Diablę w Waszyngtonie. Ja i Bulkhead dorwiemy Shellshocka w Rosji. Arcee i Wheiljack, pojedziecie do Chin, tam jest Deadheat, a Bumblebee i Smokescreen do Brazylii załatwić Firebreaker’a.

-Bee – zwróciłam się do bota – Dasz radę.

-Jasne. Jestem twardy.

***

Wszyscy ustawiliśmy się przed mostem kosmicznym. Najpierw wyjechał Jackie i See, potem Bee i Smoke. W końcu przyszła nasza kolej. Przybraliśmy formę pojazdów i wjechaliśmy do mostu. Kiedy przedostaliśmy się na drugą stronę, zobaczyliśmy miasto w ruinach, a na dachu Białego Domu wisiał nabity na dzidę prezydent. Gorzej już być nie morze.

wtorek, 31 marca 2015

Transformers Blasckstar - Restart

Hej. Z przyjemnością chcę oznajmić, że będę pisać restart Transformers Blackstar. Właśnie dlatego stworzyłam kolejna ankietę dotyczącą tego bloga. Chcę wiedzieć czego oczekujecie. Jeśli chodzi o termin rozpoczęcia to najprawdopodobniej na początku wakacji. W tym czasie najprawdopodobniej zakończę Powrót Galvatrona. A właśnie, jeśli chodzi o Powrót Galvatrona, to mam już połowę nowego rozdziału i najprawdopodobniej wstawię go pod koniec tygodnia :-)
Korzystając z okazji chciałam zapytać czy oglądacie nowy serial Transformers Robots in Disguise? Mi osobiście przypadł do gustu, choć nie jest to Transformers Prime :-( Jeśli ktoś nie oglądał, a miałby ochotę to wszystkie odcinki są na tej stronie
http://www.kreskoweczki.pl/transformers-zamaskowane-roboty/
A tutaj link do ankiety
http://www.interankiety.pl/interankieta/d9303734184160cb60dc03f67202635c?podglad=1
Pozdrawiam
***Niki***

czwartek, 5 marca 2015

Rozdział XII - Wina


Wiele nocy modliliśmy się…Z jakiegoś powodu nikt nas nie słyszał…
I nasze serca stały się pełną nadziei piosenką…Prawie nie zrozumieliśmy…Lecz teraz się nie boimy…Chociaż wiemy, że jest wiele do strachu…Przenosiliśmy góry…Długo przed tym, nim dowiedzieliśmy się, że mogliśmy…Mogą zdarzyć się cuda…Gdy wierzymy…Choć nadzieja jest krucha…Trudniej nas zabić…

Leciałam tak szybko jak tylko mogłam. Do bazy Autobotów nie było daleko, a jednak droga się dłużyła. Było już ciemno. Kiedy w końcu dotarłam na miejsce, wydawało mi się, że zdążyłam. Wszystko wyglądało normalnie. Nie widziałam żadnego Decepticona. Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu jakiegokolwiek bota. Kiedy udało mi się dostrzec Arcee i powiedzieć jej o wszystkim usłyszałam wybuch. W jednej ze ścian bazy była wieka dziura przez którą wchodziły Decepticony. W kilka sekund rozgorzała bitwa, a ja nie wiedziałam, po której ze stron mam stanąć.

Autoboty ruszyły do walki. Udało mi się dostrzec walczących Firebreaker’a z Wheiljackiem, Deadheat’a z Arcee i Shellshock’a z Ultra Magnusem. Nigdzie nie widziałam Diabli.

Autobótów było mniej, więc dałam sobie spokój z ukrywaniem się i zaatakowałam decepty. Nie byli trudnymi przeciwnikami. Zwykłe pionki nie potrafią dobrze walczyć. Z łatwością gasiłam ich iskry.

Niespodziewanie ktoś uderzył mnie pięścią w twarz. Cofnęłam się o kilka kroków od napastnika. Była nim Diabla. Stała przede mną wściekła i pełna nienawiści.

-Wiedziałam, że w końcu nas zdradzisz! Jeżeli ktoś raz brata się z Autobotami, to już zawsze będzie stał po ich stronie! Galvatron nigdy nie powinien ci ufać.

-Nigdy was nie zdradziłam, ponieważ nigdy nie byłam jedną z was! Ruszyłam na fembotkę i od razu kopnęłam ją w brzuch. Diabla zdołała uniknąć ciosu, a następnie spróbowała mnie ponownie uderzyć w twarz. Z pewną trudnością złapałam jej rękę, ale ona szybko uwolniła się i kopnęła mnie w twarz. Wybiła mnie tym z rytmu. Nim zdążyłam zauważyć była tuż przy mnie. Podrapała moją klatkę piersiową swymi pazurami, a później złapała mnie od tyłu za szyję i zaczęła dusić.

-Myślałaś, że zdołasz mnie pokonać? Jesteś nikim. Wszystko co umiesz, umiesz dzięki mnie.

-Nie wszystko – powiedziałam ze złością i kopnęłam Diablę w kolano. Ugięła się, a ja uderzyłam ją z łokcia w brzuch i uwolniłam się z uścisku. Fembotka wściekła się i spróbowała mnie kopnąć, ale uniknęłam ciosu i odpaliłam blaster. Pocisk trafił ją prosto w brzuch. Diabla upadła na ziemię. Była ranna, ale nie umierająca – Ten nikt właśnie skopał ci tyłek – po raz ostatni uderzyłam ją w twarz tak mocno, że stracił przytomność. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Walka trwała, a Decepticony przegrywały. Czyżby udało na się zwyciężyć?

Niestety moja radość przeminęła, kiedy przez dziurę wleciał Galvatron. Zauważyłam go jako pierwsza, ale nie miałam odwagi zaatakować. Bulkhead i Smokescreen ruszyli na mojego ojca, ale łatwo ich powalił. Nie zabił ich jednak, tylko zaczął się rozglądać. Jego wzrok zatrzymał się na walczącym z garstką conów Bumblebee. Od razu ruszył w jego stronę, a ja pobiegłam za nim. Galvatron był coraz bliżej, a ja nie mogłam go dogonić.

-Bee! – wykrzyknęłam, ale było już za późno. Bumblebee odwrócił się w moją stronę, a wtedy mój ojciec wbił swoje ostrze w jego brzuch – Nie! – z mojego oka wypłynęła pojedyncza, olejna łza. Byłam tak strasznie wściekła na ojca. Jak on mógł?! Nagle poczułam narastający ból głowy. Uklękłam, ponieważ stawał się nie od wytrzymania. Jęknęłam z bólu. Widziałam jak ojciec miata ciałem Bumblebee o podłogę. To sprawiło mi jeszcze większy ból, jednak widok cierpienia przyjaciela sprawił, że wszystkie moje wspomnienia zaczęły wracać. Czułam, jak cała moja pamięć wypełnia się wspomnieniami związanymi z rodziną i przyjaciółmi, ze szczęściem i ze smutkiem. W końcu ból miną, a ja ponownie byłam Miko Nakadai. Wiedziałam kim jestem. Owszem, jestem córką Galvatrona, przywódcy Decepticonów, ale jestem też Miko, agentką PA i muszę powstrzymać ojca.

Podeszłam do Galvatrona i uruchomiłam blaster. Ojciec patrzył na mnie ze zdziwieniem.

-Jinx…Nie wiesz co robisz.

-Wiem dokładnie ojcze. Mszczę śmierć przyjaciela.

-To przez niego tyle cierpiałem! To on zgasił moją iskrę.

-Nie – kiwnęłam głową – Cierpiałeś przez swoją arogancję i chciwość. I to ona cię teraz zniszczy – wycelowałam blasterem w ojca i wystrzeliłam. Pocisk trafił go w brzuch, nie w iskrę. Jakoś nie byłam w stanie go zgasić.

Decepticony zaczęły się wycofywać, a Deadheat i Firebreaker zabrali mojego ojca. W tym czasie Knockout i Rachet zdążyli zająć się Bumblebee.

***

Razem z resztą botów siedziałam w głównej sali. Czekaliśmy na wieści o stanie Bumlebee. Było mi tak strasznie wstyd, że nie zdołałam powstrzymać Galvatrona. Przytuliłam się do Bulkhead’a. Przy nim czułam się bezpieczna. Zerknęłam na resztę botów. Arcee wtulała się w Wheiljacka, a Smokescreen stał z boku odwrócony do nas tyłem. Nigdy ich nie widziałam w takim stanie. Ultra Magnus był smutny, ale dobrze to ukrywał. Prowl natomiast nie spuszczał ze mnie wzroku. Patrzył ze współczuciem, tak jakby chciał mi powiedzieć, że to nie moja wina. Ja jednak dobrze wiedziałam, że jest inaczej.

Po jakiejś godzinie przyszedł do nas Ratchet. Wszyscy momentalnie się podnieśli. Bot nie bardzo wiedział od czego ma zacząć.

-Udało nam się go ustabilizować, ale trochę czasu minie zanim dojdzie do siebie – westchnęłam z ulgą. Nic mu nie będzie – Jeżeli ktoś chce go odwiedzić, to proszę pojedynczo – Arcee wstała i weszła do pokoju gdzie leżał Bumblebee. Boty zaczęły ze sobą rozmawiać, a Prowl niespodziewanie mnie przytulił.

-Jak się czujesz? – zapytał

-Okropnie. To przeze mnie Bumblebee prawie połączył się z Wszechiskrą. 

-Co ty opowiadasz – uwolniłam się z objęć bota

-Mogłam zastrzelić Galvatrona, a jednak tego nie zrobiłam.

-Jinx, to jednak twój ojciec. To zrozumiałe, że się zawahałaś. Przecież go postrzeliłaś i to porządnie.

-Tak ale… - musiałam odwrócić się od Prowla by się nie rozpłakać – Kiedy Galvatron zranił Bee i myślałam, że go zabił, coś we mnie się odezwało. Wspomnienia zaczęły wracać jak na zwołanie. Przypomniałam sobie wszystkie zbrodnie jakie popełnił mój ojciec i myślę, że to zadecydowało o mojej decyzji. To był ten impuls o którym mówił Ratchet – Prowl zmusił mnie do spojrzenia na niego. Chciał mi pomóc, ale to chyba niemożliwe. Z mojego oka wypłynęła łza, ale on ją szybko wytarł.

-Jesteś dla mnie najważniejsza i nic tego nie zmieni. Cokolwiek by się stało, dla mnie zawsze będziesz Jinx, którą poznałem na pustyni i w której zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Nie interesuje mnie to kim byłaś, lub co robiłaś i ciebie też nie powinno – zbliżyliśmy się – Kocham cię i będę kochał już zawsze. Będę cię wspierał, pomagał ci, będziesz mogła mi się wypłakać. Ponieważ jesteś moja i tylko moja – Prowl pocałował mnie, a ja nie miałam zamiaru mu w tym przeszkodzić. Kocham go i nic tego nie zmieni.

Kiedy bot zakończył pocałunek, zauważyłam, że wszyscy się nam przypatrują. Nie byli zdziwieni, czy źli. Byli szczęśliwi. Teraz już dobrze wiedziałam, że to nie tylko moi przyjaciele. To moja rodzina, a rodzina, trzyma się razem.

piątek, 27 lutego 2015

Rozdział XI - Poczułem


Śpij bezpiecznie, śpij spokojnie
Tutaj, w mojej głowie, tutaj w mojej głowie,
Czekam.
Podejdź bliżej, moja droga,
Nie musisz się obawiać, nie musisz się obawiać
Czekam.

Wkrótce cię zobaczę, wkrótce cię zobaczę.

Jak mogło serce jak twoje
Kiedykolwiek kochać serce jak moje
Jak mogłem wcześniej żyć
Jak mogłem być taki ślepy
Otworzyłaś moje oczy
Otworzyłaś moje oczy.
Willamette Stone - Heart Like Yours

Spędziłam z Autobotami dość długo, więc ojciec pewnie się o mnie martwi. Muszę jednak ochłonąć całą tą sytuację, zanim się z nim spotkam. Nie może się dowiedzieć, że znam prawdę o mojej przeszłości, a przynajmniej jej część.

Bulkhead starał się pomóc moim wspomnieniom do mnie wrócić. Pokazał mi moją starą gitarę, oglądaliśmy razem telewizję. Z tym nie miałam problemu, bo wiedziałam kim jest Bulk i co do niego czuję. Niestety reszta botów nadal była mi obca. No, może oprócz Prowla. Jego już zdążyłam poznać. 

***

Siedziałam na krańcu wielkiego urwiska i przyglądałam się zachodzącemu słońcu. Dobrze wiedziałam, że takie obserwacje odbywały się często, ale nie mogłam sobie przypomnieć większych szczegółów. Pamiętam tylko, że przychodziłam tu gdy było mi smutno. Niespodziewanie ktoś złapał mnie za ramię. Odwróciłam się do tyłu i ujrzałam Prowla. Bot uśmiechnął się i usiadł obok mnie.

-Bardzo się cieszę, że odzyskałaś część wspomnień. Ty i Bulk wyglądacie na wspaniałych przyjaciół – Prowl uśmiechał się, ale w jego głosie dało się wyczuć zmartwienie.

-Prowl, co cię gryzie? – bot milczał przez chwilę. Czyżby przestał mi ufać?

-Okłamałaś mnie. Nie powiedziałaś mi prawdy o sobie.

-Przepraszam Prowl, ale musisz mnie zrozumieć. Byłam podporządkowana ojcu. Poza tym, tylko o nim nie wspomniałam.

-Nie powiedziałaś też, że jesteś Decepticonem! – bot podniósł głos, a mnie aż wryło – Skąd mam wiedzieć, że teraz mówisz prawdę? – spuściłam wzrok. Owszem, było mi głupio, ale i on nie mówił mi wszystkiego o sobie.

-Przykro mi, że nie masz do mnie zaufania. Ale w sumie i ja go nie mam – Prowl spojrzał w moją stronę – Po tych wszystkich wizjach, uświadomiłam sobie, że ojciec okłamywał mnie przez naprawdę długi czas. Ponadto, mam świadomość, że mogę mieć inną rodzinę. W końcu żyłam na ziemi dosyć długo. Co jeżeli oni mnie szukają? Albo co gorsza, jeśli myślą, że nie żyję? – miałam ochotę się rozpłakać na samą myśl, że ktoś kiedyś mnie kochał, a teraz mnie przy nim nie ma – Już nawet nie wiem kim jestem. – przez dłuższą chwilę milczeliśmy i wpatrywaliśmy się w kolorowe niebo i prawie całkiem zasłonięte przez góry słońce.

-Wiesz, pamiętam nasze pierwsze spotkanie – odezwał się wreszcie – To, kiedy byłaś jeszcze człowiekiem. Przyleciałem tu z resztą botów, by powstrzymać Galvatrona. Nie bardzo wiedziałem, jak mam się zachować. Wtedy ty rzuciłaś we mnie ostrzem – zaśmiałam się – Choć byłaś wtedy jeszcze człowiekiem, potrafiłaś sprawić, że strach przed nieznanym odszedł. Już wtedy coś do ciebie poczułem – jejku. On coś do mnie poczuł?

-Poczułeś?

-Tak, a teraz wiem, że poczułem to nie bez przyczyny – Prowl zbliżył się do mnie i złapał za dłoń. Wpatrywałam się jego oczy, ledwo widoczne zza gogli, ale przepiękne. Prąd przeszedł przeze mnie, kiedy bot dotknął mojej twarzy. Następnie przyciągnął mnie i delikatnie pocałował w policzek. Wpatrywał się we mnie, a ja nie mogłam nic wyczytać z jego twarzy – Niech to złom. Co mi tam – Prowl tym razem pocałował mnie w usta. Prąd przebiegał po całym moim ciele, ale było mi tak dobrze. Zarzuciłam mu ręce zza szyję, a on nie przestawał mnie całować. Żadne słowa nie potrafią opisać uczucia, jakiego teraz doznawałam. W skrócie jednak powiem, że czułam się jak w niebie.

***

Nadeszła noc i musiałam wracać na statek. Prowl oczywiście nalegał, żebym została na noc, ale gdybym to zrobiła ojciec by mnie szukał. Muszę mu zdać zmyślony raport i może dowiedzieć się od niego prawdy.

Wyleciałam z bazy Autobotów i ruszyłam w stronę statku. Nie minęło pięć minut, a byłam na miejscu. Od razu kiedy weszłam na statek, zobaczyłam ojca. Czekał na mnie.

-Gdzie byłaś? – zapytał lekko zdenerwowany

-Infiltrowałam Autoboty. Nie mogłam się wcześniej wyrwać.

-Zdaj mi więc raport.

-Autoboty zabrały mnie do swojej bazy, ale na razie nie zdradziły mi szczegółów planu. Co do ich bazy, to wydaje mi się, że znajduje się gdzieś w Europie – ciekawe czy to łyknie?

-Zdaje ci się? – zapytał lekko podejrzliwie

-Nie znam się ziemskiej geografii ojcze – Galvatron westchnął – Coś jeszcze ojcze?

-Nie Jinx, możesz odejść.

-Nie mam zamiaru! – podniosłam głos, a ojciec spoważniał – Najpierw powiesz mi wszystko o mojej przeszłości.

-Co masz na myśli? – wydawał się zdenerwowany

-Dobrze wiedziałeś, że byłam człowiekiem, ale ukryłeś to przede mną. Skłamałeś, kiedy zapytałam cię o czarnowłosą dziewczynę, ponieważ dobrze wiedziałeś, że to byłam ja! – mojego ojca zamurowało – Myślałeś, że sobie nie przypomnę? W takim razie jesteś naiwny –wiem, że miałam działać powoli, ale nie mogłam tego odkładać. Musiałam dowiedzieć się od niego prawdy.

-Owszem, byłaś człowiekiem, a ja przez długi czas nie uświadomiłem sobie twojej prawdziwej tożsamości. Nie mówiłem ci, bo było mi tak strasznie wstyd – kłamał. Znowu mnie okłamywał. Dobrze, nie chce być ze mną szczery, niech tak będzie. Ale niech potem nie oczekuje szczerości ode mnie.

-To żaden powód do wstydu tato – złapałam ojca za rękę – Pewnie nawet ja bym się nie poznała – udałam uśmiech, a Galvatron go odwzajemnił. Ojciec przytulił mnie, a chwilę później odszedł bez słowa. W duchu wykrzykiwałam jakie tylko znam wyzwiska i kierowałam pod jego adres. Wielki mi Galvamoń. Jak on tak dobrze kłamie? Pewnie uczył się tego przez wiele lat. Ja niestety nie jestem w tym aż taka dobra. Cholera. Myślałam, że łatwiej mi będzie udawać, że wszystko jest ok. Teraz okazuje się to trudniejsze niż myślałam. Zastanawiam się też, dlaczego ojciec tak szybko sobie poszedł. Znów coś przede mną ukrywa.

Postanowiłam, że pójdę na mostek i sprawdzę co się szykuje. Zaczęłam iść, mijając co chwila jakiegoś cona. W końcu doszłam do mostku. Niespodziewanie drzwi się otworzyły. Na mostku był tylko mój ojciec i Shellshock. Stali do mnie tyłem i chyba mnie nie usłyszeli. Musiałam to wykorzystać. Schowałam się za jednym z komputerów i podsłuchałam ich rozmowę.  

-Jak tam idą postępy? – zapytał mój ojciec

-Nadzwyczajnie szybko – odpowiedział komandor – Dzięki nadajnikowi, który umieściłeś u Jinx udało nam się namierzyć bazę Autobotów – że co proszę?! Jakiemu nadajnikowi?!

-Znakomicie. Moja córka powoli zaczyna coś podejrzewać, więc trzeba działać szybko. Zbierz najlepszych żołnierzy i zaatakuj Autobty.

-Oczywiście mój panie.

-Nareszcie zemszczę się za wszystko – Galvatron zaśmiał się w głos – A ten ich mały żółty konus – Bumblebee – będzie żałował, że ze mną zadarł.

Po chwili Shellshock opuścił mostek, a ja po cichu wyszłam za nim. Musiałam jak najszybciej ostrzec Autoboty. Od razu zmieniłam się w odrzutowiec i wyleciałam ze statku. Nie miałam wiele czasu. Być może ich życie leży w moich rękach.

piątek, 20 lutego 2015

Rozdział X - Oczy


Nieopisana radość – kiedy po długim czasie w końcu możemy poczuć dotyk ukochanej osoby.

Stałam na pustyni i czekałam na przybycie Prowla. Trochę się denerwowałam. Musiałam im uwiarygodnić, że jestem Autobotem.  Jeżeli mi się nie uda, będę miała spore kłopoty. Muszę być dobrej myśli.

Po kilku minutach zobaczyłam, że niedaleko otwiera się most kosmiczny. Byłam pewna, że to Prowl. Już po chwili ujrzałam znajomego bota, Ultra Magnusa oraz trzeciego, z białą zbroją z czerwonymi i zielonymi pasami. Szli powoli, Ultra Magnus wyprzedzał Prowla. Starałam przypomnieć sobie imię białego Autobota, bo miałam wrażenie, że go znam. Niespodziewanie znów miałam wizję. Ujrzałam Magnusa oraz nieznajomego, stojących chyba w jakimś hangarze.

-Co ty sobie myślałeś żołnierzu?! – ryknął Magnus

-A no myślałem, że Bulk to z

-Złapie.

Po chwili ponownie wróciłam do rzeczywistości. Boty stały już kilka kroków przede mną.

-Ultra Magnusie, to jest właśnie Jinx – przedstawił mnie Prowl – Jest tutaj od niedawna, ale to Autobot. Jestem tego pewien.

-To się okaże – Magnus podszedł do mnie – Wiesz, kim jestem?

-Owszem. Jesteś Ultra Magnus, przywódca Autobotów. 

-A czy wiesz, czemu zostałem przywódcą – zakładam, że przez urok osobisty.

-Zastąpiłeś Optimusa, który zginął.

-A jak? – jak? Nie mam bladego pojęcia. Pewnie został zabity, ale nie mogę mieć pewności. Niespodziewanie doznałam kolejnej wizji. Zobaczyłam ciemnoskórego mężczyznę oaz wyraźnie młodszą od niego kobietę. Miała krótkie czarne włosy i brązowe oczy. Rozpoznałam w niej tamtą nastolatkę z poprzednich wizji.

-To pewne? – zapytała dziewczyna

-Owszem. Ratchet powiedział, że zrobił to, by na Cybertronie mogło istnieć życie.

-Poświęcenie godne bohatera. Połączyć się z Primusem i oddać własne życie, w zamian za życie całej planety.

Niedługo potem wróciłam do rzeczywistego świata. Nie czekając ani chwili, odpowiedziałam.

-Optimus Prime połączył się z Primusem, by na Cybertronie mogło istnieć życie – Ulta Magnus patrzył na mnie podejrzliwie, ale ja wiedziałam, że mam rację.

-Gratuluję Jinx – odezwał się wreszcie – Witamy w drużynie – bot odszedł, a Prowl podbiegł do mnie i przytulił. Czułam się trochę dziwnie.

-Wiedziałem, że jesteś jedną z nas.

-To miłe, że we mnie wierzyłeś – bot wypuścił mnie z objęć, a po chwili podszedł do nas nieznajomy.

-Cześć Jinx. Jestem Wheiljack.

-Miło mi cię poznać Wheiljack.

-Słuchaj, to może trochę dziwnie zabrzmieć, ale czy my się znamy? – czyli nie tylko ja mam takie wrażenie

-Nie, nie sądzę – Wheiljack posmutniał. Wtedy wrócił do nas Magnus, a niedaleko za nim otworzył się most kosmiczny.

-Autoboty, transformacja i jazda! – wszyscy zmieniliśmy się w pojazdy i wjechaliśmy do mostu. Już po chwili znalazłam się w bazie Autobotów. Sala, w której się znajdowałam, była okrągła i wielka. Chyba ją już kiedyś widziałam. W sali nie stało zbyt wiele botów. Jedynie pomarańczowo – biały medyk, niebieska fembotka, żółto – czarny, niższy bot i zielony, największy z całej czwórki. To był on! To jego widziałam w wizji! Wszystkie Autoboty przyglądały się mi, ale on najbardziej. W zasadzie nie spuszczał ze mnie wzroku.

-Słuchacie – odezwał się Prowl – To jest Jinx, najnowsza członkini drużyny.

-Witaj Jinx – podszedł do mnie żółty i podał mi rękę. Uścisnęłam ją – Jestem Bumblebee.

-Cześć Bee – następnie reszta botów witała się ze mną, jakbym była jedną z nich. Zaraz, w końcu ją udawałam. Tylko ten zielony bot do mnie nie podchodził. Patrzył tylko. Wiedziałam, tak samo jak on, że się znamy i to dobrze. Nie wiedziałam tylko skąd. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, bot drgnął. Następnie wstał i powoli do mnie podszedł. Był już tuż przy mnie. Cofnęłam się o krok. Nie miałam pojęcia, co zamierza zrobić. Zielony złapał mnie za ramiona i spojrzał prosto w oczy.

-Miko? – zapytał z niedowierzaniem – Błagam, powiedz, że to ty. Powiedz, że nie zwariowałem.

-Ale ja nie…

-Wiem, że nie zwariowałem! Poznaję cię po oczach – o co mu chodzi? Czy on myśli, że jestem tą dziewczyną – Zmieniłaś się, ale twoje oczy pozostały takie same. Pełne życia i nadziei.

-Ja naprawdę nie wiem za kogo mnie masz. Jestem Jinx – bot posmutniał.

-Może i rzeczywiście zwariowałem – zaczął odchodzić, ale zatrzymała go niebieska fembotka, Arcee.

-Zaczekaj Bulkhead. Myślę, że masz. Rację – Arcee podeszła bliżej i również mi się przyjrzała – To naprawdę jest Miko .

Miko! Miko! Miko! Dlaczego oni wszyscy mnie za nią biorą?! A co jeśli to prawda?! To mogłoby być jakimś wyjaśnieniem tych wizji, czy raczej tych wspomnień. Dlaczego tylko nie mogę sobie przypomnieć?! No, dalej Jinx. Przypomnij sobie!

Dokładnie w tym momencie wszystko zaczęło się kręcić. Nie mogłam utrzymać się na nogach, więc upadłam na kolana. Czułam jak część wspomnień do mnie powraca. W ich większości był Bulkhead. Przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkanie, nasze wspólne wypady, ale i chwile, kiedy myślałam, że go stracę.  Widziałam, jak Ratchet go reanimuje, po zetknięciu z toksenem i walce z Hardshellem. Widziałam też, jak uratował mnie, kiedy utknęliśmy pod ziemią. Pamiętam każdą łzę, każdy krzyk, każde wypowiedzenie jego imienia. Pamiętam też ten dzień, kiedy o mnie zapomniał.

-Bulkhead, wiem, że gdzieś w głębi zawsze będziesz mnie pamiętać – mówiłam do niego – Chcę tylko żebyś wiedział, że nigdy cię nie zapomnę.

***

-Bulkhead – wyszeptałam do dawnego opiekuna – Ja…ja pamiętam – bot uśmiechnął się i mocno mnie przytulił. Tak dawno go nie przytulałam. Miałam ochotę się rozpłakać, ale byłam silna.

-Dobrze jest znów mieć cię z nami – powiedział Wheiljack, kiedy Bulk wypuścił mnie z objęć.

-Też się cieszę, ale na razie udało mi się tylko przypomnieć Bulkheada.

-Spokojnie – odezwał się Ratchet – Jestem pewien, że wspomnienia wrócą w swoim czasie. Musisz im tylko na to pozwolić – uśmiechnęłam się. Byłam szczęśliwa, a jednocześnie zmartwiona. Ojciec nie powiedział mi prawdy. Na pewno wiedział o mojej przeszłości i wiedział dlaczego byłam człowiekiem. Moje zaufanie do niego wisi na bardzo cienkim włosku. Muszę jednak udawać, że wszystko jest w porządku. Może w końcu sam powie mi całą prawdę. Jeśli nie, zmuszę go do tego.

środa, 18 lutego 2015

Wyniki ankiety

Cześć. Zakończyłam już ankietę dotyczącą nowego bloga: Transformers Prime Zagłada.
Oto wyniki:
1.Jakie Autoboty mają pojawić się w opowiadaniu?
Ironchide 23% (3 osoby)
Jazz 92% (12 osób)
Prowl 0% :-(
Catapult 15% (2 osoby)
 
Elita One 62% (8 osób)

Postaram się, by wszystkie boty się pojawiły :-)

2.Jakie wątki chcielibyście w opowiadaniu?
Miłosny 92% (12 osób) ach wy romantycy <3
Akcji 23% (3 osoby)
Psychologiczny 38% (5 osób) ale żeście mnie załatwili :D
Wojenny 23% (3 osoby)
Detektywistyczny 0% znowu :-(

Powiem tylko tyle, że jednak wymyśliłam, że głónym wątek będzie wojenny.

3. Jakie Decepticony powinny się pojawić?

Starscream 77% (10 osób) kochacie go, co?
Megatron 31% (4 osoby) tak tylko dopytam, Megatron czy Galvatron?
Shockwave 8% (1 osoba)
Blitzwing 23% (3 osoby)
Barricade 23% (3 osoby)

4.Czego chcielibyście więcej?
Bitew 23% (3 osoby)
Opisów przyrody 15% (2 osoby)
Zdrad 23% (3 osoby)
Śmierci 46% (6 osób)
Miłości 100% (13 osób) no no no!

Zrobię co tylko mogę,m żeby było jak najwięcej miłości. A co powiecie na miłość po wielu latach rozłąki?

5.Imię dla głównej bohaterki?
Tara 15% (2 osoby)
Rachel 85% (11 osób) myślę, że już wiecie jak będzie się nazywała główna bohaterka ;-)
Ellie 0%
Chloe 0%

6.Czy chcielibyście orzywić Optimusa?
Coż, wszyscy odpowiedzieli, że tak. Obiecuję, Optimus pojawi się w opowiadaniu :-)

7.Jakieś specjalne uwagi co do fabuły lub bohaterów?
Dwie uwagi:
Niech głowna bohaterka waha się pomiędzy dobrą a złą stroną
(może mieć chwilę zawachania)
Niech Prime będzie z Elitą
(myślimy podobnie :D)


Prolog pojawi się 28 lutego, tak jak to było przewidziane. Jeśli ktoś ma jeszcze jakieś uwagi, może do mnie napisać na maila: nikola_2000@o2.pl

Nowy rozdział pojawi się w piątek ;-)
 Pozdrawiam
***Niki***

wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział IX - Wizje czy wspomnienia?

Z góry przepraszam za tak długą przerwę. Miałam w domu trochę roboty i dopiero dzisiaj zabrałam się za pisanie. Rozdział wyszedł dłuższy niż myślałam i mam nadzieję, że wam się spodoba :-) Chcę się jeszcze zapytać, czy będziecie oglądać nowy serial Transformers Robots in Disguise? Ja na razie nie mogę się doczekać, ale jest duża możliwość, że po pierwszych odcinkach z niego zrezygnuję. Napiszcie co wy o nim myślicie ;-)
Miłego czytania


Weź moją przeszłość i weź moje grzechy
Jak pusty żagiel bierze wiatr
i ulecz, ulecz, ulecz, ulecz

I powiedz mi kilka rzeczy ostatnich
I powiedz mi kilka rzeczy ostatnich

Od tygodnia kręcę się po Jasper, ale nadal nie udało mi się spotkać Prowla. Autoboty chyba nie mogą zbyt często wychodzić. Może to ta ich misja jest tak ważna, że nie mają czasu? Muszę się tego koniecznie dowiedzieć.

Postanowiłam, że polecę na miejsce naszego ostatniego spotkania. Może i on będzie chciał spróbować się ze mną spotkać. Zaraz gdy dotarłam na miejsce, usłyszałam warkot silnika. To był on. Podjechał do mnie i zmienił się w robota.

- Cześć Jinx. Widzę, że nie mogłaś się doczekać kolejnego spotkania – przewróciłam oczami

-Chciałbyś, co? Po prostu podziwiałam przyrodę.

-Oczywiście – Prowl uśmiechnął się – Rozmawiałem o tobie z resztą botów – udałam zaskoczenie. Dobrze wiedziałam, że wypapla o mnie reszcie – Muszę sprawdzić czy na pewno jesteś przyjacielem i wtedy będę mógł cię wprowadzić.

-Jej, to wspaniale.

-Powiedz mi coś o sobie – teraz naprawdę mnie zaskoczył – Wiesz, muszę wiedzieć jak wytłumaczyć reszcie kim jesteś.

-Oni raczej nie będą mnie znali.

-I tak musisz mi coś opowiedzieć – westchnęłam – Nie wstydź się Jinx.

-Cóż mogę powiedzieć. Dorastałam na Cybertronie, moja matka zginęła na wojnie, a ojca nie widziałam od kąt nie odesłał mnie z planety. To praktycznie cała moja historia. Nie walczyłam na wojnie, ani nie poznałam żadnego bota. Właśnie dlatego nikt z twojej drużyny nie będzie mnie znał.  

-W takim razie musisz mi jakoś inaczej udowodnić twoją lojalność – no i co ja mam zrobić? Prowl mi ufa, ale reszta nie bardzo. Potrzebuję jakiegoś dowodu.

-Może po prostu dasz mi pogadać z Ulta Magnusem? Jestem pewna, że po krótkiej rozmowie przekona się o mojej lojalności.

-To się da załatwić – uśmiechnęliśmy się do siebie – To…ten…może się pościgamy?  - prychnęłam

-Nie masz ze mną żadnych szans.

-Przekonajmy się – uśmiechnęłam się wrednie

Bot zmienił się w samochód, a ja przybrałam formę motocyklu. Bez żadnych sygnałów Prowl wyprunął przed siebie, jednak szybko nadrobiłam straty. Autobot starał się podjeżdżać mi drogę, ale nie dawałam za wygraną. Niespodziewanie przed nami pojawiła się wielka przepaść. Oboje przygazowaliśmy i wyskoczyliśmy najwyżej jak potrafiliśmy. Kiedy lecieliśmy, Prowl przybrał formę robota, a ja poszłam w jego ślady. Kiedy lądowaliśmy, bot wpadł na mnie i razem przeturlaliśmy się kilka metrów. Śmialiśmy się w niebogłosy. Byłam naprawdę szczęśliwa. Leżałam na Prowlu i wpatrywałam się w niego. Wtedy poczułam dokładnie to samo uczucie, które zawitało podczas naszego pierwszego spotkania. Nie umiałam go nazwać, ale widziałam, że bot czuł to samo.  

Po kilku chwilach otrząsnęłam się i zeszłam z Autobota.

-Jesteś szybki, ale nie wystarczająco.

-Miałem powiedzieć to samo – zaśmiałam się – Masz naprawdę piękny śmiech, wiesz? – zdziwiłam się trochę. Jeszcze nikt mi nie powiedział czegoś podobnego – Dlaczego mam wrażenie, że już cię kiedyś poznałem.

-Nie wiem, ale mam podobnie – Prowl złapał mnie z ręce i przyciągnął do siebie. Dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów. Wtedy stało się coś naprawdę dziwnego. Poczułam bardzo silny ból głowy, cały świat zawirował i byłam zmuszona usiąść na ziemi. W pewnej chwili zobaczyłam jakby…wspomnienia? Widziałam dziewczynkę o długich czarnych włosach związanych w kucyki, która żegnała jakiegoś bota. Była przytulona do jego ręki i płakała.

-Miko – powiedział cichym głosem bot – Myślę, że to…- nie wiedziałam co powiedział, bo w tej samej chwili wróciłam do rzeczywistego świata.

Prowl podtrzymywał mnie bym nie upadła i wpatrywał się we mnie z troską.

-Jinx, wszystko w porządku?

-Tak – podniosłam się i wyprostowałam. Znów czułam się na siłach.

-Na pewno? Wyglądałaś jakby brakowało ci energonu.

-Nic mi nie jest – uśmiechnęłam się d Prowla by go uspokoić.

-To…jutro o tej samej porze?

-Wspaniale.

-To do jutra – Autobot zmienił się w pojazd i pojechał przed siebie. Ja przybrałam formę samolotu i poleciałam w stronę statku.  Kim była ta dziewczyna i dlaczego wydawała mi się taka znajoma? Czy to były wspomnienia czy wizja? Nie, to nie mogły być wspomnienia. Przecież nie znam takiej dziewczynki ani Autobota. Muszę porozmawiać z ojcem. Może on będzie znał odpowiedź na to pytanie.

***

Zaraz gdy doleciałam na statek zaczęłam szukać ojca. Tym razem nie było go na mostku. Żaden z żołnierzy też go nie widział. Nie miałam nawet pomysłu gdzie mógłby być. Postanowiłam więc zaczekać na niego w moim pokoju. Niestety po drodze znowu zaczęło kręcić mi się w głowie i byłam zmuszona się zatrzymać. Po chwili ponownie ujrzałam tajemniczą dziewczynkę. Była obok dwóch chłopców. Jeden był wyższy i miał czarne włosy. Drugi zaś był bardzo niski i miał bujną brązową czuprynę. Dopiero chwilę później dostrzegłam, że dziewczyna stoi naprzeciwko mojego ojca.

-Zrób tylko jakiś numer, a mojej twarzy nigdy nie zapomnisz! Nigdy!

Po tych słowach znów się ocknęłam. Czym mój ojciec tak zawinił tej dziewczynie? Na to pytanie tylko on zna odpowiedź.

***

Po kilku godzinach Galvatron wrócił. Zatrzymałam go zanim wszedł na postek i pociągnęłam do pokoju.

-Co się stało Jinx? Jak przebiega operacja?

-Co? Operacja przebiega prawidłowo, ale nie o tym muszę z tobą porozmawiać.

-O czym więc?

-Widzisz – nie do końca wiedziałam co mam powiedzieć ojcu. Mam zapytać prosto z mostu czy raczej powoli opowiedzieć co się stało? – miałam chyba wizję.

-Wizję?

-Tak, bo widzisz…najpierw zrobiło mi się słabo, a potem zobaczyłam nastoletnią dziewczynę i zielonego Autobota, do którego się przytulała. I to nie mogły być wspomnienia, prawda?

-Oczywiście, że nie.

-Ale potem, potem znów ją zobaczyłam. I tym razem ty też się tam pojawiłeś – Galvaton chyba się czymś zaniepokoił – Ona powiedziała, że jeśli coś zrobisz, to nigdy nie zapomnisz jej twarzy. Wiesz kim ona jest?

-Nie mam pojęcia – odpowiedział, ale niepewnym głosem – Może to rzeczywiście jakaś wizja. Teraz wybacz, ale muszę już iść – nie próbowałam zatrzymywać ojca. Wiedziałam, że to nic nie da. Czułam, że ni mówił mi prawdy. Ale dlaczego miał by mnie okłamywać? Muszę się dowiedzieć prawdy. Nie ważne czy z pomocą ojca, czy bez niej. Po prostu muszę.