czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział XIII - Wierny Żołnierz


Wspomnienia, ich nie wyrzucisz z pamięci…

Minął tydzień od ataku. Bumblebee powoli dochodzi do siebie. Co do mnie i Prowla, no cóż mogę dodać. Nie ukrywamy faktu, że coś do siebie czujemy. W zasadzie, to dzięki naszemu uczuciu, Arcee i Wheiljack też przestali ukrywać swoje uczucia.

Odzyskałam już wszystkie moje wspomnienia. Nie tylko te dobre, ale i złe. Cieszę się jednak, że mój umysł nie ma przede mną żadnych tajemnic. Staram się nie myśleć o ojcu, ani o czasie spędzonym wśród Decepticonów. Jedyne co mnie zastanawia, to co Galvatron planuje.

Oczami Galvatrona

Moją głowę zaprząta jedna myśl. Zawiodłem. Pozwoliłem by Autoboty po raz kolejny zabrały moją córkę. Jak mogłem nie zauważyć, że ona jest w stanie mnie zdradzić? Myślałem, że po odzyskaniu wspomnień sprzed lat, nie będzie chciała znać Autobotów. Niestety, przez ten czas spędzony z nimi znienawidziła mnie całkowicie. Teraz, jedyne co mi pozostało, to zemsta. Zniszczę Autoboty, za to co mi zrobili, za to, co mi odebrali.

Moje przemyślenia przerwał Shellshock. Wszedł na mostek i podszedł obok mnie.

-Mój lordzie, udało się nam nawiązać kontakt ze wszystkimi współpracownikami. Jesteśmy gotowi.

-Świetnie. Zaczynajmy – Shellshock odszedł, a monitory przede mną włączyły się i pojawili się na nich ziemscy mężczyźni – Dobrze wiecie, czemu was wezwałem. Już czas wprowadzić w życie nasz plan.

-Z całym szacunkiem, lordzie Galvatronie, ale nie jesteśmy gotowi. Nie mamy wystarczającej ilości ludzi.

-Owszem, macie. Wasze zasoby w żołnierzy są wystarczające. Jeżeli nie, to uzupełnię je „zamaskowanymi Decepticonami”. Zaczynamy jutro. Najpierw zaatakujemy ten wasz Biały Dom, a następnie resztę siedzib tych prezydentów. Mając w garści przedstawicieli tej marnej rasy, będziemy mieć w garści całą Ziemię.

-Jak sobie życzysz. Będziemy gotowi – ekrany wyłączyły się, a Shellshock oraz Diabla dołączyli do mnie.

-Wyślij każdemu z nich 100 naszych „zamaskowanych Decepticonów”. Jutrzejsza akcja ma być bezproblemowa. Chcę też, żeby każdy z was towarzyszył jakiejś grupie ludzi. Jeżeli Autoboty postanowią nas powstrzymać, będziemy gotowi.

-Tak jest mój lordzie.

-Diabla – zwróciłem się do fembotki – Jeżeli napotkasz Jinx, nie walcz z nią tak jak ostatnio. Masz mi podać jej dokładną pozycję. Otworzę most kosmiczny i ściągnę ją tu. Zrozumiałaś?

-Oczywiście – Diabla zaczęła się oddalać, ale Shellshock pozostał na swoim miejscu.

-Mam też wieści od naszych techników. Myślą, że znaleźli sposób by ściągnąć go z powrotem.

-To zadowalająca wiadomość. Więc, gdzie go wysłali?

-Do strefy cienia. Udało się im go namierzyć kalibrując parametry skanera na wszelkie wymiary.

-Dopilnuj, by zdołali go odzyskać jeszcze przed ostateczną bitwą. Będzie nam potrzebny.

-Oczywiście lordzie Galvatronie – Shellshock opuścił mostek, a ja powróciłem do moich przemyśleń.

Mam nadzieję, że mój wierny żołnierz wróci do nas jak najszybciej. Żaden z moich podwładnych nigdy nie był tak lojalny jak on. Zwłaszcza Starscreem. Choć muszę przyznać, że teraz byłby przydatny.

Oczami Jinx

Siedziałam razem z Bulkheadem i wspominałam dawne czasy. Tyle lat wrogości, a zarazem tęsknoty z mojej strony i w końcu ponownie siedzimy razem, przytuleni, szczęśliwi.

-A pamiętasz jak po raz pierwszy poszłaś ze mną na misję? Zwymiotowałaś mi na dywanik.

-Po kilku przewrotach mój żołądek nie wytrzymał, takie życie – Bulk zaśmiał się – Za to bardzo dobrze pamiętam jak wrzeszczałeś jak te Scraplety na ciebie napadły.

-Chciały mnie pożreć! Poza tym, ty wystraszyłaś się głupiego pająka.

-Mógł mnie ugryźć! Nigdy nie wiadomo – ponownie się zaśmialiśmy, ale już po chwili opanowaliśmy emocje – Czy to nie jest zabawne? Tyle lat minęło od kąt wyjechaliście. Teraz siedzimy tu sobie, jakby nie minęło kilka dni.

-Wiesz, dla mnie ta rozłąka ciągnęła się w nieskończoność – posmutniałam.

-Więc czemu nie przyleciałeś nas odwiedzić?

-Musieliśmy odbudować Cybertron, a ja jestem dobrym budowlańcem. Chciałem zrobić jak najwięcej, a potem nie mogłem sobie odmówić odpoczynku na odzyskanej planecie –westchnęłam.

-Odpoczywałeś tyle lat?

-Na Cybetronie czas leci inaczej, znacznie wolniej.

-Wiem przecież. Po prostu, myślę, że mogłeś chociaż zadzwonić.

-Masz rację, mogłem. Przepraszam cię – uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam Bulka – Zawsze będziesz moją małą Miko.

-A ty zawsze będziesz moim wielkim, niezdarnym botem.

***

Niespodziewanie w bazie rozbrzmiał alarm. Wszyscy zerwaliśmy się do głównego pomieszczenia. To co się działo, przekroczyło moje największe lęki. Decepticony napadły na przywódców z większości krajów i przejęły już kontrolę nad prawie wszystkimi państwami. Mając w ręku prezydentów, mogą rządzić ziemią.

Do pomieszczenia wszedł Ultra Magnus i oznajmił, że Cybertroniańska armia już szykuje się do bitwy. Niestety może im to trochę zająć. Dlatego musimy zacząć działać.

-Podzielimy się na kilka grup. Udało nam się ustalić, że Galvatron umieścił po jednym lepszym żołnierzu w jednym państwie. Sam na razie siedzi na swoim statku.

-Jeśli można Ultra Magnusie – odezwałam się – Chciałabym walczyć z Diablą.

-Zgoda. Ty i Prowl załatwcie Diablę w Waszyngtonie. Ja i Bulkhead dorwiemy Shellshocka w Rosji. Arcee i Wheiljack, pojedziecie do Chin, tam jest Deadheat, a Bumblebee i Smokescreen do Brazylii załatwić Firebreaker’a.

-Bee – zwróciłam się do bota – Dasz radę.

-Jasne. Jestem twardy.

***

Wszyscy ustawiliśmy się przed mostem kosmicznym. Najpierw wyjechał Jackie i See, potem Bee i Smoke. W końcu przyszła nasza kolej. Przybraliśmy formę pojazdów i wjechaliśmy do mostu. Kiedy przedostaliśmy się na drugą stronę, zobaczyliśmy miasto w ruinach, a na dachu Białego Domu wisiał nabity na dzidę prezydent. Gorzej już być nie morze.

1 komentarz:

  1. Super rozdział!!! Serio!
    Końcówka najlepsza "na dachu Białego Domu wisiał nabity na dzidę prezydent" zamórowało mnie (tak na serio to opluła kawą/ Jack)
    Taaa... Z niecierpliwością czekam na nexta :***
    Pozdrawiam ***Sisi*** i Jack

    OdpowiedzUsuń