Wspomnienia,
ich nie wyrzucisz z pamięci…
Minął
tydzień od ataku. Bumblebee powoli dochodzi do siebie. Co do mnie i Prowla, no cóż
mogę dodać. Nie ukrywamy faktu, że coś do siebie czujemy. W zasadzie, to dzięki
naszemu uczuciu, Arcee i Wheiljack też przestali ukrywać swoje uczucia.
Odzyskałam
już wszystkie moje wspomnienia. Nie tylko te dobre, ale i złe. Cieszę się
jednak, że mój umysł nie ma przede mną żadnych tajemnic. Staram się nie myśleć
o ojcu, ani o czasie spędzonym wśród Decepticonów. Jedyne co mnie zastanawia,
to co Galvatron planuje.
Oczami
Galvatrona
Moją głowę
zaprząta jedna myśl. Zawiodłem. Pozwoliłem by Autoboty po raz kolejny zabrały
moją córkę. Jak mogłem nie zauważyć, że ona jest w stanie mnie zdradzić?
Myślałem, że po odzyskaniu wspomnień sprzed lat, nie będzie chciała znać
Autobotów. Niestety, przez ten czas spędzony z nimi znienawidziła mnie
całkowicie. Teraz, jedyne co mi pozostało, to zemsta. Zniszczę Autoboty, za to
co mi zrobili, za to, co mi odebrali.
Moje
przemyślenia przerwał Shellshock. Wszedł na mostek i podszedł obok mnie.
-Mój
lordzie, udało się nam nawiązać kontakt ze wszystkimi współpracownikami.
Jesteśmy gotowi.
-Świetnie.
Zaczynajmy – Shellshock odszedł, a monitory przede mną włączyły się i pojawili
się na nich ziemscy mężczyźni – Dobrze wiecie, czemu was wezwałem. Już czas
wprowadzić w życie nasz plan.
-Z całym
szacunkiem, lordzie Galvatronie, ale nie jesteśmy gotowi. Nie mamy
wystarczającej ilości ludzi.
-Owszem,
macie. Wasze zasoby w żołnierzy są wystarczające. Jeżeli nie, to uzupełnię je
„zamaskowanymi Decepticonami”. Zaczynamy jutro. Najpierw zaatakujemy ten wasz
Biały Dom, a następnie resztę siedzib tych prezydentów. Mając w garści
przedstawicieli tej marnej rasy, będziemy mieć w garści całą Ziemię.
-Jak sobie
życzysz. Będziemy gotowi – ekrany wyłączyły się, a Shellshock oraz Diabla
dołączyli do mnie.
-Wyślij
każdemu z nich 100 naszych „zamaskowanych Decepticonów”. Jutrzejsza akcja ma
być bezproblemowa. Chcę też, żeby każdy z was towarzyszył jakiejś grupie ludzi.
Jeżeli Autoboty postanowią nas powstrzymać, będziemy gotowi.
-Tak jest
mój lordzie.
-Diabla –
zwróciłem się do fembotki – Jeżeli napotkasz Jinx, nie walcz z nią tak jak
ostatnio. Masz mi podać jej dokładną pozycję. Otworzę most kosmiczny i ściągnę
ją tu. Zrozumiałaś?
-Oczywiście
– Diabla zaczęła się oddalać, ale Shellshock pozostał na swoim miejscu.
-Mam też
wieści od naszych techników. Myślą, że znaleźli sposób by ściągnąć go z
powrotem.
-To
zadowalająca wiadomość. Więc, gdzie go wysłali?
-Do strefy
cienia. Udało się im go namierzyć kalibrując parametry skanera na wszelkie
wymiary.
-Dopilnuj,
by zdołali go odzyskać jeszcze przed ostateczną bitwą. Będzie nam potrzebny.
-Oczywiście
lordzie Galvatronie – Shellshock opuścił mostek, a ja powróciłem do moich
przemyśleń.
Mam
nadzieję, że mój wierny żołnierz wróci do nas jak najszybciej. Żaden z moich
podwładnych nigdy nie był tak lojalny jak on. Zwłaszcza Starscreem. Choć muszę
przyznać, że teraz byłby przydatny.
Oczami Jinx
Siedziałam
razem z Bulkheadem i wspominałam dawne czasy. Tyle lat wrogości, a zarazem
tęsknoty z mojej strony i w końcu ponownie siedzimy razem, przytuleni,
szczęśliwi.
-A pamiętasz
jak po raz pierwszy poszłaś ze mną na misję? Zwymiotowałaś mi na dywanik.
-Po kilku
przewrotach mój żołądek nie wytrzymał, takie życie – Bulk zaśmiał się – Za to
bardzo dobrze pamiętam jak wrzeszczałeś jak te Scraplety na ciebie napadły.
-Chciały
mnie pożreć! Poza tym, ty wystraszyłaś się głupiego pająka.
-Mógł mnie
ugryźć! Nigdy nie wiadomo – ponownie się zaśmialiśmy, ale już po chwili
opanowaliśmy emocje – Czy to nie jest zabawne? Tyle lat minęło od kąt
wyjechaliście. Teraz siedzimy tu sobie, jakby nie minęło kilka dni.
-Wiesz, dla
mnie ta rozłąka ciągnęła się w nieskończoność – posmutniałam.
-Więc czemu
nie przyleciałeś nas odwiedzić?
-Musieliśmy odbudować
Cybertron, a ja jestem dobrym budowlańcem. Chciałem zrobić jak najwięcej, a
potem nie mogłem sobie odmówić odpoczynku na odzyskanej planecie –westchnęłam.
-Odpoczywałeś
tyle lat?
-Na Cybetronie
czas leci inaczej, znacznie wolniej.
-Wiem
przecież. Po prostu, myślę, że mogłeś chociaż zadzwonić.
-Masz rację,
mogłem. Przepraszam cię – uśmiechnęłam się lekko i przytuliłam Bulka – Zawsze będziesz
moją małą Miko.
-A ty zawsze
będziesz moim wielkim, niezdarnym botem.
***
Niespodziewanie
w bazie rozbrzmiał alarm. Wszyscy zerwaliśmy się do głównego pomieszczenia. To
co się działo, przekroczyło moje największe lęki. Decepticony napadły na
przywódców z większości krajów i przejęły już kontrolę nad prawie wszystkimi
państwami. Mając w ręku prezydentów, mogą rządzić ziemią.
Do
pomieszczenia wszedł Ultra Magnus i oznajmił, że Cybertroniańska armia już
szykuje się do bitwy. Niestety może im to trochę zająć. Dlatego musimy zacząć działać.
-Podzielimy
się na kilka grup. Udało nam się ustalić, że Galvatron umieścił po jednym lepszym
żołnierzu w jednym państwie. Sam na razie siedzi na swoim statku.
-Jeśli można
Ultra Magnusie – odezwałam się – Chciałabym walczyć z Diablą.
-Zgoda. Ty i
Prowl załatwcie Diablę w Waszyngtonie. Ja i Bulkhead dorwiemy Shellshocka w Rosji.
Arcee i Wheiljack, pojedziecie do Chin, tam jest Deadheat, a Bumblebee i Smokescreen
do Brazylii załatwić Firebreaker’a.
-Bee –
zwróciłam się do bota – Dasz radę.
-Jasne.
Jestem twardy.
***
Wszyscy
ustawiliśmy się przed mostem kosmicznym. Najpierw wyjechał Jackie i See, potem
Bee i Smoke. W końcu przyszła nasza kolej. Przybraliśmy formę pojazdów i
wjechaliśmy do mostu. Kiedy przedostaliśmy się na drugą stronę, zobaczyliśmy miasto
w ruinach, a na dachu Białego Domu wisiał nabity na dzidę prezydent. Gorzej już
być nie morze.
Super rozdział!!! Serio!
OdpowiedzUsuńKońcówka najlepsza "na dachu Białego Domu wisiał nabity na dzidę prezydent" zamórowało mnie (tak na serio to opluła kawą/ Jack)
Taaa... Z niecierpliwością czekam na nexta :***
Pozdrawiam ***Sisi*** i Jack