sobota, 4 kwietnia 2015

Rozdział XIV - Mrożący energon w żyłach śmiech


Otwórz się, nawet jeśli to będzie oznaczać, że twoje serce i dusza się pokruszą, to sprawi, że będziesz silniejszy. To, da ci siłę by się ruszyć, by zostawić przeszłość za sobą, żeby się stąd wydostać i żeby twoje serce zrobiło kolejny krok.

Nie mogłam się ruszyć. Widok prezydenta nabitego jak jakaś zwierzyna całkiem mnie zamurował. W końcu Prowl pociągnął mnie za sobą i oboje ruszyliśmy w stronę Białego Domu. Po drodze napotkaliśmy ludzi oraz zamaskowane Decepticony. Oczywiście poradziliśmy sobie z nimi bezproblemowo. Coś za łatwo nam idzie.

Kiedy w końcu doszliśmy na miejsce, Diabla postanowiła nas ciepło przywitać. Zaraz gdy nas zauważyła, uruchomiła swoje blastery i rozpoczęła atak. Musieliśmy się ukryć aż nie nadarzy się jakaś okazja ataku. W końcu udało mi się wystrzelić. Pocisk trafił Diablę w rękę i momentalnie przestała strzelać. Razem z Prowlem ruszyłam na nią. Spróbowałam uderzyć ją w twarz, ale ona szybko złapała moją rękę i przerzuciła mnie przez siebie. Potem Prowl kopnął ją w brzuch, ale szybko wylądował na ziemi powalony jej uderzeniem w twarz. Ponownie postanowiłam zaatakować fembotkę, ale kiedy byłam tuż przy niej przede mną otworzył się most kosmiczny. Nie zdążyłam wyhamować i przeleciałam na drugą stronę. Nim się zorientowałam, most zamknął się, a ja ugrzęzłam na statku conów.

-Niech to złom! – wykrzyknęłam w gniewie. Na moje nieszczęście po chwili wokół mnie zaroiło się od deceptów. Byłam gotowa do walki, ale oni nie atakowali. Wtedy zauważyłam mojego ojca. Szedł do mnie dumny i zadowolony ze swojego dzieła.

-Witaj Jinx. Jak ci się podoba nasz nowy dom?

-To nie jest twój dom! I z pewnością nim nie zostanie! Autoboty cię pokonają – Galvatron zaśmiał się.

-Myślisz, że nie przewidziałem, że wezwą pomoc? Armadę, która zetrze nas w proch? Na szczęście już przygotowałem się na ich przybycie – zacisnęłam pięści. Wredny con był od nas o dwa kroki do przodu – Na orbicie ziemi, czeka na nich mały batalion Decepticonów. Nie zdołają się przedrzeć.

-Znajdą inną drogę.

-Nie będzie innej drogi. Nim zdążą się zorientować co się dzieje, będzie już po nich.

-Moja drużyna nie przestanie walczyć – ojciec ponownie się zaśmiał.

-Właśnie na to liczę – Galvatron uśmiechnął się wrednie i podszedł do mnie – Kiedy już rozliczę się z żółtym konusem, dorwę tego twojego kochasia i wyrwę mu iskrę – tego było za wiele. Uruchomiłam moje ostrza i ruszyłam na ojca. On oczywiście zdołał odeprzeć mój atak. Siłą rzucił mną o ścianę, ale szybko się podniosłam i wróciłam do ataku. Uderzyłam go w brzuch, potem w twarz, a on nadal stał nieruchomo. W końcu zamachnął się i uderzył mnie w twarz trzy razy mocniej niż ja jego. Upadłam na ziemię, a Galvatron złapał mnie za szyję i podniósł do góry – Daję ci ostatnią szansę Jinx. Dołącz do mnie, lub zgiń tu i teraz.

-Wybieram trzecią opcję – ponownie uruchomiłam ostrze i odcięłam ojcu rękę. Galvatron cofnął się o kilka kroków, a ja w tym czasie załatwiłam jego pomagierów – I co powiesz teraz tato? – ojciec nic nie odpowiedział. Jedyne co zdołałam usłyszeć to jego mrożący energon w żyłach śmiech.

Niespodziewanie poczułam jakąś energetyczą falę uderzającą mnie od tyłu. Odleciałam kilka metrów dalej i uderzyłam o ścianę. Ledwo zdołałam podnieść głowę, ale udało mi się dostrzec dość dużego cona, o długich rękach, który nie miał twarzy. Dobrze wiedziałam, kim on jest.

-Soundwave – wyszeptałam zanim straciłam przytomność.

***

Powoli zaczęłam się budzić. Znajdowałam się w celi Decepticonów. Z takiej celi nie było wyjścia. Bezskutecznie waliłam rękami o drzwi. Sama nie mogłam się wydostać. Jedyne co mogłam zrobić, to czekać. Czy poddanie się zawsze przychodzi tak łatwo? Zwykle się nie poddawałam. Starałam się znaleźć wyjście z opresji. Czemu teraz jest inaczej? Nagle mnie olśniło. Inaczej! Szybko przybrałam formę odrzutowca i wystrzeloną rakietą rozwaliłam drzwi celi. Poleciałam w stronę mostku by jak najszybciej skończyć z Galvatronem. Kiedy dotarłam na miejsce, dostrzegłam ojca oraz Soundwave’a i Diablę. Na jednym z ekranów komputera widziałam też armadę Decepticonów walczącą z armią botów. Musiałam to zakończyć. Przybrałam formę bota, a Diabla od razu na mnie ruszyła. Tym razem to ona zadała pierwszy cios, ale zdołałam go uniknąć. Następnie uderzyłam ją w twarz z półobrotu i kopnęłam w brzuch. Fembotka cofnęła się o kilka kroków. Dobrze wiedziałam jak ją pokonać.

-Hej Diabla, powiedz jak to jest. Czy twój móżdżek jest za mały do ciała czy ciało za wielkie do malusieńkiego mózgu? – miałam wrażenie, że Diabla robi się czerwona. Fembotka ruszyła na mnie, a ja prześlizgnęłam się pod jej nogami. Nim zdążyła się odwrócić odbiłam się od ściany, a kiedy już byłam tuż przy niej uruchomiłam blaster i strzeliłam jej prosto w twarz. Diabla padła na ziemię a jej głowa odpadła od tułowia.

Mój ojciec chyba się zdenerwował bo od razu ruszył do ataku. Zaczął strzelać we mnie z blaster, ale robiłam szybkie uniki. Przy pierwszej okazji uderzyłam go podbródkowym, a potem podcięłam. Ojciec upadł na ziemię, ale kiedy chciałam go dobić złapał mnie za rękę i także powalił na ziemię. Galvatron zdążył wstać i spróbował strzelić we mnie, ale w porę podniosłam się na rękach i wylądowałam na nogach. Następnie uruchomiłam ostrza, a ojciec poszedł w moje ślady. Rozpoczęliśmy walkę na miecze. Galvatron był silniejszy, ale dawałam sobie radę. Kiedy w końcu udało mi się dostatecznie mocno odbić atak ojca, uderzyłam go pięścią prosto w twarz. Wykorzystałam jego chwilę nieuwagi i dalej okładałam go pięściami. Kiedy już ledwo stał na nogach, kopnęłam go w brzuch, a on upadł na ziemię. Wystraszony Soundwave podbiegł do swojego przywódcy.

-Wiesz co Soundwave, jakoś wolałam jak siedziałeś w strefie cienia – con podniósł się, ale nie ruszył do ataku. Na co on czekał? No tak. Z moich poprzednich doświadczeń z jego osobą zrozumiałam, że Wave bardzo lubi otwierać mosty kosmiczne podczas walki – Nie tym razem – po tych słowach strzeliłam prosto w Soundwave’a. On zrobił unik, ale ja w tym czasie zdążyłam do niego podbiec i uderzyć go w twarz. Wave upadł i stracił przytomność – Zwycięstwo.

-Jeszcze nie – usłyszałam głos ojca. Odwróciłam się i  w tej samej chwili poczułam jak jego ostrze wbija się w mój brzuch. Nie byłam w stanie nic zrobić, ból był zbyt silny. Kiedy Galvatron wyciągnął miecz, upadłam na kola i starałam się zatamować ranę.

-Nie jesteś moją córką. Ona zginęła na początku wojny. Ty jesteś jedynie nędzną imitacją – lord Decepticonów kopnął mnie w brzuch, a następnie podniósł i wyniósł na zewnątrz. Stawałam się coraz słabsza. Galvatron stanął na krawędzi statku – Pozdrów matkę jak już połączysz się z Wszechiskrą – po tych słowach ojciec puścił mnie i zaczęłam spadać. Nie byłam w stanie się transformować. Moje oczy powoli się zamykały. Czy tak ma wyglądać mój koniec? Zabita przez własnego ojca?

Ziemia była coraz bliżej, a ja powoli godziłam się z tym, że już nigdy nie pocałuję Prowla, ani nie przytulę Bulka. Moje życie, dobiegało końca.

Niespodziewanie poczułam jak ktoś łapie mnie i oboje znów lecimy ku górze. Nieznajomy przykłada mnie do piersi, a ja jestem jedynie w stanie zauważyć jego czerwono – niebieską zbroję oraz znak Autobota widniejący na piersi.

1 komentarz:

  1. Hmm... Kimże był tajemniczy bohater?
    Jak dorwę tego gnojka wyrwę mu głowę i nabiję na pal i postawie sobie jako trofeum w pokoju!!! Buahhahhhahahahahahahhaha... Galvatronie bój się, zemsta już blisko!

    OdpowiedzUsuń