Otwórz się,
nawet jeśli to będzie oznaczać, że twoje serce i dusza się pokruszą, to sprawi,
że będziesz silniejszy. To, da ci siłę by się ruszyć, by zostawić przeszłość za
sobą, żeby się stąd wydostać i żeby twoje serce zrobiło kolejny krok.
Nie mogłam
się ruszyć. Widok prezydenta nabitego jak jakaś zwierzyna całkiem mnie
zamurował. W końcu Prowl pociągnął mnie za sobą i oboje ruszyliśmy w stronę
Białego Domu. Po drodze napotkaliśmy ludzi oraz zamaskowane Decepticony.
Oczywiście poradziliśmy sobie z nimi bezproblemowo. Coś za łatwo nam idzie.
Kiedy w
końcu doszliśmy na miejsce, Diabla postanowiła nas ciepło przywitać. Zaraz gdy
nas zauważyła, uruchomiła swoje blastery i rozpoczęła atak. Musieliśmy się
ukryć aż nie nadarzy się jakaś okazja ataku. W końcu udało mi się wystrzelić.
Pocisk trafił Diablę w rękę i momentalnie przestała strzelać. Razem z Prowlem
ruszyłam na nią. Spróbowałam uderzyć ją w twarz, ale ona szybko złapała moją
rękę i przerzuciła mnie przez siebie. Potem Prowl kopnął ją w brzuch, ale
szybko wylądował na ziemi powalony jej uderzeniem w twarz. Ponownie
postanowiłam zaatakować fembotkę, ale kiedy byłam tuż przy niej przede mną
otworzył się most kosmiczny. Nie zdążyłam wyhamować i przeleciałam na drugą
stronę. Nim się zorientowałam, most zamknął się, a ja ugrzęzłam na statku
conów.
-Niech to
złom! – wykrzyknęłam w gniewie. Na moje nieszczęście po chwili wokół mnie
zaroiło się od deceptów. Byłam gotowa do walki, ale oni nie atakowali. Wtedy
zauważyłam mojego ojca. Szedł do mnie dumny i zadowolony ze swojego dzieła.
-Witaj Jinx.
Jak ci się podoba nasz nowy dom?
-To nie jest
twój dom! I z pewnością nim nie zostanie! Autoboty cię pokonają – Galvatron
zaśmiał się.
-Myślisz, że
nie przewidziałem, że wezwą pomoc? Armadę, która zetrze nas w proch? Na
szczęście już przygotowałem się na ich przybycie – zacisnęłam pięści. Wredny
con był od nas o dwa kroki do przodu – Na orbicie ziemi, czeka na nich mały
batalion Decepticonów. Nie zdołają się przedrzeć.
-Znajdą inną
drogę.
-Nie będzie
innej drogi. Nim zdążą się zorientować co się dzieje, będzie już po nich.
-Moja
drużyna nie przestanie walczyć – ojciec ponownie się zaśmiał.
-Właśnie na
to liczę – Galvatron uśmiechnął się wrednie i podszedł do mnie – Kiedy już
rozliczę się z żółtym konusem, dorwę tego twojego kochasia i wyrwę mu iskrę –
tego było za wiele. Uruchomiłam moje ostrza i ruszyłam na ojca. On oczywiście
zdołał odeprzeć mój atak. Siłą rzucił mną o ścianę, ale szybko się podniosłam i
wróciłam do ataku. Uderzyłam go w brzuch, potem w twarz, a on nadal stał
nieruchomo. W końcu zamachnął się i uderzył mnie w twarz trzy razy mocniej niż
ja jego. Upadłam na ziemię, a Galvatron złapał mnie za szyję i podniósł do góry
– Daję ci ostatnią szansę Jinx. Dołącz do mnie, lub zgiń tu i teraz.
-Wybieram
trzecią opcję – ponownie uruchomiłam ostrze i odcięłam ojcu rękę. Galvatron
cofnął się o kilka kroków, a ja w tym czasie załatwiłam jego pomagierów – I co
powiesz teraz tato? – ojciec nic nie odpowiedział. Jedyne co zdołałam usłyszeć
to jego mrożący energon w żyłach śmiech.
Niespodziewanie
poczułam jakąś energetyczą falę uderzającą mnie od tyłu. Odleciałam kilka
metrów dalej i uderzyłam o ścianę. Ledwo zdołałam podnieść głowę, ale udało mi
się dostrzec dość dużego cona, o długich rękach, który nie miał twarzy. Dobrze
wiedziałam, kim on jest.
-Soundwave –
wyszeptałam zanim straciłam przytomność.
***
Powoli
zaczęłam się budzić. Znajdowałam się w celi Decepticonów. Z takiej celi nie
było wyjścia. Bezskutecznie waliłam rękami o drzwi. Sama nie mogłam się
wydostać. Jedyne co mogłam zrobić, to czekać. Czy poddanie się zawsze
przychodzi tak łatwo? Zwykle się nie poddawałam. Starałam się znaleźć wyjście z
opresji. Czemu teraz jest inaczej? Nagle mnie olśniło. Inaczej! Szybko
przybrałam formę odrzutowca i wystrzeloną rakietą rozwaliłam drzwi celi.
Poleciałam w stronę mostku by jak najszybciej skończyć z Galvatronem. Kiedy
dotarłam na miejsce, dostrzegłam ojca oraz Soundwave’a i Diablę. Na jednym z
ekranów komputera widziałam też armadę Decepticonów walczącą z armią botów.
Musiałam to zakończyć. Przybrałam formę bota, a Diabla od razu na mnie ruszyła.
Tym razem to ona zadała pierwszy cios, ale zdołałam go uniknąć. Następnie
uderzyłam ją w twarz z półobrotu i kopnęłam w brzuch. Fembotka cofnęła się o
kilka kroków. Dobrze wiedziałam jak ją pokonać.
-Hej Diabla,
powiedz jak to jest. Czy twój móżdżek jest za mały do ciała czy ciało za
wielkie do malusieńkiego mózgu? – miałam wrażenie, że Diabla robi się czerwona.
Fembotka ruszyła na mnie, a ja prześlizgnęłam się pod jej nogami. Nim zdążyła
się odwrócić odbiłam się od ściany, a kiedy już byłam tuż przy niej uruchomiłam
blaster i strzeliłam jej prosto w twarz. Diabla padła na ziemię a jej głowa
odpadła od tułowia.
Mój ojciec
chyba się zdenerwował bo od razu ruszył do ataku. Zaczął strzelać we mnie z
blaster, ale robiłam szybkie uniki. Przy pierwszej okazji uderzyłam go
podbródkowym, a potem podcięłam. Ojciec upadł na ziemię, ale kiedy chciałam go
dobić złapał mnie za rękę i także powalił na ziemię. Galvatron zdążył wstać i
spróbował strzelić we mnie, ale w porę podniosłam się na rękach i wylądowałam
na nogach. Następnie uruchomiłam ostrza, a ojciec poszedł w moje ślady.
Rozpoczęliśmy walkę na miecze. Galvatron był silniejszy, ale dawałam sobie
radę. Kiedy w końcu udało mi się dostatecznie mocno odbić atak ojca, uderzyłam
go pięścią prosto w twarz. Wykorzystałam jego chwilę nieuwagi i dalej okładałam
go pięściami. Kiedy już ledwo stał na nogach, kopnęłam go w brzuch, a on upadł
na ziemię. Wystraszony Soundwave podbiegł do swojego przywódcy.
-Wiesz co
Soundwave, jakoś wolałam jak siedziałeś w strefie cienia – con podniósł się,
ale nie ruszył do ataku. Na co on czekał? No tak. Z moich poprzednich
doświadczeń z jego osobą zrozumiałam, że Wave bardzo lubi otwierać mosty
kosmiczne podczas walki – Nie tym razem – po tych słowach strzeliłam prosto w
Soundwave’a. On zrobił unik, ale ja w tym czasie zdążyłam do niego podbiec i
uderzyć go w twarz. Wave upadł i stracił przytomność – Zwycięstwo.
-Jeszcze nie
– usłyszałam głos ojca. Odwróciłam się i
w tej samej chwili poczułam jak jego ostrze wbija się w mój brzuch. Nie
byłam w stanie nic zrobić, ból był zbyt silny. Kiedy Galvatron wyciągnął miecz,
upadłam na kola i starałam się zatamować ranę.
-Nie jesteś
moją córką. Ona zginęła na początku wojny. Ty jesteś jedynie nędzną imitacją –
lord Decepticonów kopnął mnie w brzuch, a następnie podniósł i wyniósł na
zewnątrz. Stawałam się coraz słabsza. Galvatron stanął na krawędzi statku –
Pozdrów matkę jak już połączysz się z Wszechiskrą – po tych słowach ojciec
puścił mnie i zaczęłam spadać. Nie byłam w stanie się transformować. Moje oczy
powoli się zamykały. Czy tak ma wyglądać mój koniec? Zabita przez własnego
ojca?
Ziemia była
coraz bliżej, a ja powoli godziłam się z tym, że już nigdy nie pocałuję Prowla,
ani nie przytulę Bulka. Moje życie, dobiegało końca.
Niespodziewanie
poczułam jak ktoś łapie mnie i oboje znów lecimy ku górze. Nieznajomy przykłada
mnie do piersi, a ja jestem jedynie w stanie zauważyć jego czerwono – niebieską
zbroję oraz znak Autobota widniejący na piersi.
Hmm... Kimże był tajemniczy bohater?
OdpowiedzUsuńJak dorwę tego gnojka wyrwę mu głowę i nabiję na pal i postawie sobie jako trofeum w pokoju!!! Buahhahhhahahahahahahhaha... Galvatronie bój się, zemsta już blisko!