Są takie
chwile w życiu, kiedy zwracamy uwagę na wszystko co mamy. Czasy, kiedy my
jesteśmy wszystkim co mamy. Czasy, kiedy dochodzimy do najgłębszych części nas
samych. Kiedy wiesz, że musisz dać z siebie wszystko bo nikt inny tego nie
zrobi. To w takich czasach dowiadujemy się kim naprawdę jesteśmy.
Powoli
zaczęłam się budzić. Nie bardzo wiedziałam co się stało. Pamiętam, że Galvatron
mnie zranił i wyrzucił ze statku. Ale kto mnie uratował?
Powoli się
podniosłam, ale rana w brzuchu, choć zespawana, nadal mnie bolała. Zaczęłam
rozglądać się dookoła. Miejsce, gdzie się znajdowałam było bardzo zniszczone.
Kamienne ściany ledwo się trzymały, a w jednej z nich była dziura ukazująca
pusty, kamienny teren. Wokół mnie leżały jakieś zepsute komputery, ale na
podłodze widniał znak Autobotów. Chwila moment. Chyba wiem gdzie jestem. Ale
czy to możliwe.
-Nasza stara
baza – wyszeptałam – Tyle lat – opierając się o ścianę wstałam i powoli
chodziłam po gruzach dawnego domu. Prawie dwa lata spędziłam w tej bazie, a ona
nadal tu stoi. No, pawie. Nadal jednak nie wiem, kto mnie tu sprowadził. Ten
ktoś latał, ale w naszej drużynie nie ma latających botów.
Niespodziewanie
usłyszałam czyjeś kroki. Odwróciłam się i wycelowałam blasterem w nieznajomego.
Po chwili jednak opuściłam broń i o mało nie zemdlałam.
-To
niemożliwe – powiedziałam ledwo słyszalnym głosem. Tuż przede mną stał wielki
bot o czerwono – niebieskiej zbroi ze srebrnymi wstawkami. Był bardzo masywny,
a z pleców wystawały mu skrzydła – Optimus…ty żyjesz.
-Owszem Miko
– odezwał się i już wiedziałam, że to nie przywidzenie – Choć nie w dosłownym
tego słowa znaczeniu. Zostałem ożywiony na kilka megacykli by pomóc wam
powstrzymać Galvatrona. Trzynastu Primów zgodnie ogłosiło, że jeśli wypuściłem
Galvatrona na Cybertronie, to ja powinienem go teraz powstrzymać.
-Nie mogłeś
przewidzieć, że znów będzie chciał zawładnąć Ziemią.
-Sęk w tym,
że mogłem, ale uwierzyłem w jego wewnętrzną przemianę i pozwoliłem mu odlecieć.
-Nie martw
się. Razem z innymi powstrzymamy Galvatrona i jego armię. Odzyskamy Ziemię.
***
Udało mi się
nawiązać kontakt z innymi. Razem z Optimusem dołączyłam do nich w bazie.
Oczywiście wszyscy nie byli zdziwieni mniej ode mnie, że Optimus żyje. Na
szczęście szybko przywykli do jego obecności.
-Galvatron
ma wielką armię, która w tej chwili powstrzymuje naszą armadę. Jeśli chcemy go
pokonać, musimy uderzyć na jego statek.
-Jinx ma
racje – poparł mnie Prowl – Niech część z nas zrobi dywersję, a reszta wejdzie
na statek i załatwi garnkogłowego – zaśmiałam się cicho.
-Świetnie,
tylko jak wejdziemy na statek? – zapytała Arcee – Nie potrafimy latać.
-Ale ja
potrafię. Wlecę na statek i podam wam współrzędne. Wtedy otworzycie most.
-Niech tak
będzie – Optimus jak zwykle powiedział tym swoim donośnym głosem – Wheiljack,
Smokescreen, Prowl i Bumblebee, wy załatwicie dywersję. Reszta razem ze mną
pójdzie po Galvatrona. Zanim jednak do was dołączę, postaram się pomóc naszym
statkom przedrzeć się przez barykadę. Jeśli Decepticony i ludzie nie będą
chcieli się poddać po śmierci Galvatrona, to posiłki będą nam potrzebne.
-No to do
roboty. Polecę na statek, bądźcie w gotowości – już miałam zmienić się w
odrzutowiec, kiedy Prowl pociągnął mnie za rękę.
-Tym razem
nie puszczę cię bez tego – mówiąc to bot pocałował mnie – Ale to nie
pożegnanie, więc się nie żegnam.
-To widzimy
się w bazie – uśmiechnęłam się do Prowla i przybrałam formę samolotu.
Po kilku
minutach dotarłam na statek, który znajdował się w Waszyngtonie. Wylądowałam po
cichu i od razu wysłałam współrzędne reszcie. Kiedy już dotarli, wyruszyliśmy
na poszukiwanie Galvatrona. Staraliśmy się zostać niezauważeni przez resztę.
Dotarliśmy
do mostku, z którego pędem wybiegło kilkanaście conów. Nasza dywersja daje
popalić. Zaczekaliśmy aż wszyscy opuścili mostek i weszliśmy do środka. Szybko
zorientowałam się, że może nie do końca uwierzyli w naszą dywersję. Na mostku
był mój ojciec, Firebreaker, Shellshock, Soundwave, Deadheat i zgraja zwykłych
żołnierzy.
-Czekaliśmy
na was – odezwał się Galvatron i w tym samym momencie jego podwładni
zaatakowali.
Nie mieliśmy
czasu na taką zabawę. Każdy musiał zająć się kimś innym. Arcee dorwała
Firebreakera, Bulk Shellshocka, a Ultra Magnus Deadheata. Musiałam szybko
załatwić Soundwave’a. Wiedziałam, że tym razem nie będzie tak łatwo. Zaczęłam w
niego strzelać, ale on robił świetne uniki. Postanowiłam więc, że nie będę się
cackać. Zaczęłam biec w jego stronę, kiedy Wave otworzył most. W porę zmieniłam
się w samolot i przeleciałam nad portalem. Potem ponownie zmieniłam się w bota
i kopnęłam Soundwave’a w twarz. Con upadł, a jego szybka pękła. Jednak nie jest
z niego taki twardziel. Podeszłam do niego i uderzyłam jeszcze kilka razy by
się upewnić, że się nie podniesie w najbliższym czasie.
Teraz
zostało najtrudniejsze. Musiałam zmierzyć się z ojcem. Powoli szłam w jego
stronę. Miałam uruchomione ostrza, tak jak on. Kiedy dzieliły nas centymetry,
zaatakowałam. Galvatron odparł atak, ale nie poddawałam się. Walczyłam dalej.
Moje ciosy były idealne. Zadawałam je w idealnym momencie, w idealne miejsce.
Niestety to nie wystarczało by pokonać ojca. Szybko więc schowałam ostrza kopnęłam
go w brzuch. Nie bardzo go to ruszyło, więc spróbowałam uderzyć go w twarz. On
zrobił uniuk i uderzył mnie w brzuch. Cofnęłam się, ale po chwili znów
zaatakowałam. Musiałam go jakoś podejść. Odsunęłam się trochę, a Galvatron
ponownie wysunął swoje ostrze. To była moja szansa. Przywódca conów chciał wbić
ostrze w mój brzuch, ale w porę podskoczyłam, stanęłam na mieczu i kopnęłam
ojca w twarz. On cofnął się o kilka kroków, ale nadal nie poddawał. Znów zaczął
biec w moją stronę i tym razem chyba chciał mnie przeciąć na pół. Na szczęście
prześlizgnęłam się pod jego ostrzem. To musiało się już skończyć. Nim Galvatron
się odwrócił podbiegłam do niego, przeskoczyłam i nim zdążył się zorientować
gdzie jestem, wbiłam mu osrze w iskrę. Ojciec poatrzał na mnie z niedowierzaniem.
Ledwo słyszalnym głosem wypowiedział:
-Jinx,
córeczko…
-Ty nie masz
córki, zapomniałeś? A ja nie mam ojca. Mam o wiele lepszą rodzinę. Rodzinę,
która się o mnie troszczy – zmieniłam ostrze w balster i wystrzeliłam tak, że
iskra Galvatrona rozleciała się na małe kawałeczki. Decept powoli upadł na
ziemię. Galvatron nie żyje.
Odwróciłam się do reszty. I oni pokonali
swoich przeciwników. Po kilku minutach dołączyła do nas reszta. Prowl przytulił
mnie, a ja go pocałowałam. Udało się nam. Ocaliliśmy Ziemię.
***
Staliśmy w
bazie i żegnaliśmy się z Optimusem. Nie mógł z nami zostać na zawsze. Problem
został rozwiązany więc musiał znów połączyć się z Wszechiskrą.
-Żegnamy
się, ale to nie jest koniec tej historii. Każde z was musi wybrać swoją drogę i
podążać nią do samego końca. Nie bójcie się miłości. Ona tylko was wzmocni.
-Zobaczymy
się jeszcze? – zapytał Bee
-Nie wiem
Bumblebee, ale pamiętaj, że zawsze służę pomocą, gdy tylko tego potrzebujecie.
-Nie
zapomnimy cię Optimusie – powiedziałam na pożegnanie, a Prime uśmiechnął się,
po czym dosłownie rozpłynął w powietrzu.
Tym sposobem został nam już tylko rozdział XVI i Epilog. Muszę przyznać, że będę tęskniła za tym blogiem. Może kiedyś wymyślę kontynuację. Chcę też powiedzieć, że zmieniłam ustawienia bloga i teraz każdy, zawet niezarejestrowany może komentować posty. Wiem, że mam czytelników bo wiele osób bierze udział w ankiecie. Dlatego chcę poznać waszą opinię o blogu. Piszcie szczerze, zniosę wszysko.
Pozdrawiam i miłej nocy
***Niki***